Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Walka o działkę pod park rzeczny Wilgi

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Miasto walczy o cenne tereny nad rzeką Wilgą. Ponad 3-hektarowa, gminna działka przy ul. Kapelanka, gdzie znajduje się zabytkowa, ziemna fortyfikacja, została częściowo zajęta przez prywatne osoby - urzędnicy twierdzą, że nielegalnie. Grunty miały być przyłączone do parku. To nie pierwszy raz, gdy prywatne osoby zajmują miejskie tereny. Gmina straciła w ten sposób cenne grunty w centrum Młynówki Królewskiej.

Urzędnicy planują poszerzyć o 6,5 hektara park rzeczny Wilgi, rozciągający się między ulicami Kobierzyńską i Rzemieślniczą, który teraz ma pół hektara. Przede wszystkim wydłużona ma zostać ścieżka rowerowa. Powstaną też ścieżki zdrowia i edukacyjna. Rozbudowa parku ma się rozpocząć w przyszłym roku. Zostanie powiększony o działki po wschodniej stronie koryta rzeki.

Do parku mógłby jeszcze zostać włączony nieco ponad 3-hektarowy teren, ciągnący się wzdłuż ulicy Kapelanka, aż do zbiegu tej drogi z ulicą Kobierzyńską. Tak zakłada dokument, który opracowali urzędnicy. Wskazuje on kierunki rozwoju i zarządzania terenami zielonymi w Krakowie. Zgodnie z jego zapisami wspomniana działka jest przeznaczona właśnie pod park Wilgi.

Jest bardzo cenna. Znajduje się na niej m.in. szaniec austriacki (ziemna fortyfikacja), otoczony fosą, który jest wpisany zarówno do gminnej, jak i wojewódzkiej ewidencji zabytków. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy: działkę częściowo zajęły prywatne osoby. „Teren szańca jest ogrodzony. Zarówno na bramie, jak również na przyczepionej bezpośrednio do drzewa tabliczce, można przeczytać: teren prywatny - wstęp wzbroniony” - zwraca uwagę radny miejski Artur Buszek w interpelacji do prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Urzędnicy przekonują, że teren jest gminny. Zażądali jego wydania, ale ponieważ do tego nie doszło, poszli do sądu. Powództwo miasta zostało jednak prawomocnie oddalone. - W ocenie sądu spełnione zostały przesłanki do nabycia prawa własności zajmowanego gruntu przez zasiedzenie - tłumaczy Kamil Popiela z biura prasowego magistratu. To otworzyło furtkę osobom, które zajmują liczący kilkanaście arów teren, by złożyć w sądzie wniosek o nabycie prawa własności do niego. Taki wniosek został złożony. Sprawa jest w toku.

Tymczasem okazuje się, że na gruncie, który może stracić gmina, już stoi parterowy domek. Znajduje się on na terenie zabytkowego szańca. Udało nam się skontaktować z mężczyzną, który - jak twierdzi - mieszka tam od kilkudziesięciu lat. A właśnie upływ czasu jest jedną z podstaw do zasiedzenia nieruchomości.

W rozmowie z nami wyznał, że budynek powstał „lata temu”. Twierdzi, że terenem gospodarzyła m.in. babcia jego żony. Nie widzi przeciwwskazań, aby na pozostałym, nieogrodzonym terenie miasto urządziło park.

Z kolei urzędnicy zapewniają, że robią wszystko, by nie stracić tych gruntów. I podkreślają, że park będzie mógł zostać powiększony o całą, ponad 3-hektarową działkę, „tylko w momencie uregulowania jej stanu prawnego”.

Aktywność gminy

To nie pierwszy raz, gdy prywatne osoby zajmują gminne tereny. Właśnie przez zasiedzenie miasto straciło cenne grunty w centrum Młynówki Królewskiej, przy ulicy Bytomskiej, które później zostały wystawione na sprzedaż za 1,7 mln zł. Gdy opisaliśmy sprawę, Grzegorz Stawowy, przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska, mówił , że można było takiej sytuacji uniknąć.

- Trzeba wykazać na takim gruncie jakąkolwiek aktywność gminy, np. złożyć wniosek do osoby, która zajmuje daną działkę, o umowę dzierżawy. Jeżeli uda się to przeprowadzić, to automatycznie okres zasiedzenia zostaje przerwany - mówił Stawowy. Urzędnicy z kolei rozkładali ręce, twierdząc, że orzeczenie o zasiedzeniu jest prawomocne i już nic zrobić się nie da.

Beton zamiast zieleni

Wokół półhektarowego parku rzecznego Wilgi od początku jest dużo kontrowersji. Zaniedbany wcześniej teren zagospodarował deweloper (Atal), który obok postawił bloki. Umowa była taka, że w zamian za wybudowanie parku i przekazanie gruntów na własność miastu, inwestor dostanie działkę w innym miejscu.

Tak ostatecznie się stało, ale szkopuł w tym, że formalności trwały kilkanaście miesięcy, a rekreacyjny teren skryty był przez ten czas za ogrodzeniem. Mieszkańcy nie mogli tam wejść. Gdy w końcu doszło do porozumienia między deweloperem a miastem, w ubiegłym roku park został udostępniony krakowianom. Jednak głos niezadowolenia podnieśli ekolodzy.

- Parki rzeczne to zachowanie tego, co jest, a nie przekształcanie cennego przyrodniczo terenu w park miejski z asfaltowymi alejkami i ścieżkami rowerowymi - komentował wygląd parku Mariusz Waszkiewicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody. Przedstawiciele magistratu zapewniają, że podczas rozbudowy parku wykonane zostaną takie nawierzchnie, które w jak najmniejszym stopniu będą „ingerować w cenne przyrodniczo obszary”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Walka o działkę pod park rzeczny Wilgi - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto