Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Posłowie okrążają ziemię, ale za paliwo do ich samochodów płacą podatnicy

Łukasz Winczura
Ulubiony pojazd Norberta Kaczmarczyka to traktor, którym uprawia pole. Na poselskie podróże pożycza auta od bliskich
Ulubiony pojazd Norberta Kaczmarczyka to traktor, którym uprawia pole. Na poselskie podróże pożycza auta od bliskich Archiwum Norbert Kaczmarczyk
Za ponad pół miliona złotych tankowali baki samochodów nasi parlamentarzyści, jeżdżąc na spotkania z elektoratem. Tak przynajmniej wynika z opublikowanych niedawno sprawozdań z wykorzystania przez nich ryczałtów na biura poselskie. Zestawienie obejmuje dwa pierwsze lata obecnej kadencji sejmu.

Co miesiąc na konto parlamentarzystów wpływa 14 200 zł na prowadzenie biura poselskiego. Część pieniędzy można przeznaczyć na „Koszty przejazdów posła w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego samochodem własnym lub innym”. Miesięcznie poseł może przejechać 3,5 tysiąca kilometrów.

Aby pobrać „kilometrówkę” poseł nie musi mieć własnego auta. Nie musi mieć też prawa jazdy. Kto bogatemu zabroni wynająć sobie szofera? Takie sytuacje prowadzą do kontrowersyjnych sytuacji. W bieżącej kadencji głośno było o przypadku posła Wolnych i Solidarnych Adama Andruszkiewicza, który na paliwo w ten sposób wydał około 70 tys. złotych.

Ponad pół miliona do baku

Przyglądamy się, ile wyjeździli „za sejmowe” posłowie okręgu tarnowskiego. Na półmetku kadencji nasi wybrańcy odebrali kilometrówki na łączną kwotę 515 759 zł.

Na najwyższym stopniu podium stanął pochodzący z Czajęczyc koło Proszowic poseł Norbert Kaczmarczyk (Kukiz 15). Podróżując pożyczanymi od ojca lub brata samochodami zużył w ciągu dwóch lat paliwa za 71 077 zł.

Bierzemy do ręki kalkulator i liczymy. Zakładamy, że średnia cena litra benzyny wynosiła 5 zł, a samochód spala przeciętnie 8 litrów paliwa na setkę. Wychodzi na to, że poseł pokonał w dwa lata dystans ponad 177 tys. kilometrów. To mniej więcej połowa odległości z Ziemi na Księżyc albo cztery okrążenia ziemskiego równika.

- Z mojego domu do Warszawy jest 303 kilometry, do Tarnowa - 60, do Proszowic - 13. Do Gliwic, gdzie także prowadzę biuro, nie pamiętam dokładnie ile. Mówię o odległościach w jedną stronę. W każdym z tych miejsc staram się być choćby raz w tygodniu - tłumaczy się młody parlamentarzysta w rozmowie telefonicznej. - Ciekawe, co powiedzieliby panu moi koledzy, którzy do Warszawy latają za darmo samolotem i dodatkowo jeszcze nabijają kilometrówki - kończy nieco konfidencjonalnym tonem.

Kaczmarczyk przez całą kadencję samolotem do stolicy leciał jeden raz. A warto przypomnieć, że tylko w 2017 roku podniebne eskapady tarnowskich posłów kosztowały podatnika ponad 151 tys. zł.

Nie żałują na podróże

Dwa kolejne miejsca zajęli posłowie Prawa i Sprawiedliwości. „Srebro” w stawce obieżyświatów przypadło Annie Czech, która swoim BMW X3 „wyjeździła” kwotę 68 385 zł.

„Brąz” przypadł Michałowi Wojtkiewiczowi, posiadaczowi sportowego motocykla i pasjonata różnych modeli Hyundaia. Od dwóch lat jeździ Tusconem. Na półmetku kadencji najstarszy stażem poseł ziemi tarnowskiej wyjeździł 67 103 zł.

Tuż za podium uplasował się Wiesław Krajewski (PiS). Do baku Volkswagena LT 35 wyprodukowanego w 2005 roku wlał paliwa za 65 515 zł. Awaryjnie posiłkował się taksówkami. Ale w dużo mniejszej skali, bo liczników nabił za marne 45 zł.

Dopiero piąte miejsce w stawce przypadło szefowi okręgu partii rządzącej w Tarnowie - prof. Włodzimierzowi Bernackiemu. Ten, 19-letnim volvo S 80 wyjeździł przez dwa lata 63 144 złote.

O włos wyprzedza go partyjna koleżanka, Józefa Szczurek-Żelazko, posiadaczka toyoty avensis z 2016 roku (63 159 zł). Ale warto przy tym pamiętać, że posłance, jako wiceministrowi zdrowia, przysługuje dodatkowo rządowa limuzyna.

Oszczędny, jak... ludowiec

Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego i poseł Ziemi Tarnowskiej Władysław Kosiniak-Kamysz prywatnie jeździ 15-letnim volkswagenem passatem. I jak do tej pory z sejmowej kasy na konto wyjazdów na spotkania z elektoratem pobrał - uwaga - 0 (słownie: zero) złotych. W swym zachowaniu nie widzi niczego nadzwyczajnego.

- Jestem szefem klubu parlamentarnego, mam auto służbowe i często nim podróżuję. W regionie, owszem, używam swojego samochodu, ale nie widzę potrzeby drenowania budżetu sejmu z tego tytułu - stwierdza.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tarnów. Posłowie okrążają ziemię, ale za paliwo do ich samochodów płacą podatnicy - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto