Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozpolitykowany Kraków. Jeden dzień, dwie konwencje, próba sił KO i PiS. Aleksander Miszalski i Łukasz Kmita ze wsparciem partyjnych liderów

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Dwie największe partie, a w zasadzie największe środowiska polityczne, zorganizowały w niedzielę konwencje wyborcze. Czy dzięki temu Aleksander Miszalski (z lewej) i Łukasz Kmita zwiększą swoje notowania w prezydenckim wyścigu?
Dwie największe partie, a w zasadzie największe środowiska polityczne, zorganizowały w niedzielę konwencje wyborcze. Czy dzięki temu Aleksander Miszalski (z lewej) i Łukasz Kmita zwiększą swoje notowania w prezydenckim wyścigu? PAP/Łukasz Gągulski
Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta miasta Aleksander Miszalski zapowiedział budowanie akademików, darmowe żłobki, zasadzenie 200 tys. drzew czy rozpoczęcie budowy metra w Krakowie w 2028 roku. Z kolei na konwencji PiS, z udziałem jej prezesa oraz prominentnych polityków, startujący w wyścigu do fotela prezydenta Krakowa Łukasz Kmita obiecał postawić na rozwój krakowskich dzielnic oraz wykluczył wprowadzanie strefy czystego transportu. W stolicy Małopolski w niedzielę odbyły się konwencje wyborcze dwóch przeciwnych opcji polskiej sceny politycznej.

Po tym, jak w sobotę w Krakowie odbyły się konwencje kandydujących na stanowisko prezydenta Krakowa prof. Stanisława Mazura oraz Łukasza Gibały, w niedzielę w Krakowie przedwyborcze spotkania zorganizowały Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Na obu padały obietnice dla mieszkańców, oskarżenia wobec oponentów, a w końcu prośby, by zmobilizować swoje otoczenie, aby udało się wygrać walkę wyborczą.

Konwencje odbyły się w odległości około kilometra od siebie, w rejonie krakowskich Błoń, a ich rozpoczęcie dzieliły dwie godziny.

W Hali 100-lecia KS Cracovia - której fragment zajęła konwencja KO - gośćmi specjalnymi byli politycy ze stolicy: minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

- Myśmy wszyscy odetchnęli po 15 października. Mamy poczucie zwycięstwa i końca tej złej władzy. Jak nieraz bywało w historii Polski, po świetnym zwycięstwie Polacy się rozchodzą do domów. To jest największe niebezpieczeństwo tych wyborów - mówił w swoim przemówieniu minister kultury i dziedzictwa narodowego. - Wzywam wszystkich, którzy wzięli udział w wyborach 15 października, po to, aby odsunąć PiS, Kaczyńskiego i jego ekipę od władzy. Żeby przyszli na te wybory, obronili Małopolskę, obronili Kraków przed kontynuacją tej władzy - apelował Bartłomiej Sienkiewicz w Hali 100-lecia KS Cracovia przy al. Focha w Krakowie.

Sienkiewicz podkreślał też: - Musimy skończyć to, co zaczęliśmy 15 października. Nikt nie może pozostać wobec wyborów samorządowych obojętny. Nie możemy się rozejść do domów. Apelujcie o to, proście, jak trzeba, to błagajcie. To naprawdę jest absolutnie konieczne - mówił do zgromadzonych.

Niebieskie oczy i szczęka Habsburgów

Polityk KO odniósł się też do wyborów w Krakowie. Zwracając się do Aleksandra Miszalskiego, kandydata KO na prezydenta Krakowa, stwierdził:

- To będzie ciężki bój. Doskonale wiemy, kto jest po drugiej stronie. Ale, Olku, Ty i Kraków to jest jak ręka i rękawiczka - dobrze dopasowana rękawiczka. I ja wierzę, że kto jak kto, ale kto jak kto, ale człowiek, który ma szczere niebieskie oczy słowiańskie i tak potężną szczękę Habsburgów naprawdę powinien wygrać w tym mieście - mówił Sienkiewicz, pośród aplauzu uczestników konwencji.

Minister zwracał się do kandydata, mówiąc, że jest on jedynym, który "jest w stanie to miasto wyciągnąć z zapaści".

- Bo to jest zapaść - na którą złożyli się deweloperzy, władza poprzedniego prezydenta przypominająca cezaropapizm w gruncie rzeczy. To jest przykład, gdzie nawet najlepszy prezydent po dwóch dekadach przestaje być najlepszym prezydentem. Ta władza trwała za długo. I potrzeba zmiany nie tylko prezydenta, potrzeba zmiany pokoleniowej - stwierdził Sienkiewicz.

Polityk KO podsumowywał też: - Te wybory są o to, aby dokończyć żywot brutalnej, niemądrej, czasami fanatycznej religijnie władzy w Polsce. Po drugie są po to, żebyśmy mogli na nowo ułożyć polskie sprawy. I po trzecie te wybory są po to, aby pokolenie ludzi, którzy będą odpowiedzialni przez kolejne dekady za Polskę, weszło do władzy, realnej władzy.

Zasadzi tysiące drzew, wybuduje metro - obietnice kandydata

Sam kandydat z ramienia KO (i z poparciem Nowej Lewicy) na włodarza miasta, Aleksander Miszalski, mówił z kolei, że kocha Kraków, podkreślał, że stąd jest, tu kończył szkoły i studia, a także "kopał w piłę". Szybko w swojej wypowiedzi odniósł się do stwierdzeń kontrkandydata w wyścigu wyborczym, Łukasza Gibały, który dzień wcześniej powiedział, że jest jedyną prawdziwą krakowską zmianą.

- Natomiast nie powiedział tego, że on nie jest mądrą, rozsądną, zaplanowaną zmianą, tylko on jest rewolucją. Rewolucją, która jest nieprzemyślana, niezaplanowana, niepoliczona. Rewolucją opartą na złych emocjach, na agresji, na hejcie, na kontestowaniu wszystkiego, co wokół nas i wszystkich. Ja proponuję wam prawdziwą, dobrą, rzetelną, przemyślaną i policzoną zmianę. Nie zmianę przeciwko komuś, tylko zmianę za czymś - przekonywał Miszalski.

Aleksander Miszalski stwierdził też, że Kraków nie powinien być "skansenem na mapie Europy", tylko miastem nowoczesnym, prężnym, jak stolice "pięknych europejskich przedsiębiorczych regionów" - jak Mediolan, Monachium, Wiedeń. - Bo nowoczesność da się łączyć z tradycją. I my w Krakowie to zrobimy - zadeklarował.

Kandydat na prezydenta miasta zwrócił uwagę na malejącą liczbę studentów w Krakowie - przez ostatnie lata miało ich ubyć prawie 100 tysięcy. W nawiązaniu do tego obiecał wybudowanie z pieniędzy z KPO akademików, by studenci mieli gdzie mieszkać, a także stworzenie w Krakowie gospodarki opartej na wiedzy, na transformacji energetycznej, na współpracy uczelni i biznesu. - Tak, żeby Kraków był jednym wielkim centrum innowacji, najważniejszym w Polsce - mówił Miszalski.

Pośród obietnic kandydata KO znalazły się też m.in.: konto obywatelskie w internecie dla każdego krakowianina, w którym będzie można konsultować każdą ważną decyzję w mieście; uczciwy i przejrzysty urząd; wybudowanie nowych żłobków z programu Maluch+ i to, że wszystkie żłobki samorządowe będą bezpłatne; zmiany dotyczące planowania przestrzennego, dzięki czemu nie będą powstawały osiedla bez potrzebnej infrastruktury, transportu, przedszkola itp.; doprowadzenie do zlikwidowania wszystkich pieców kopcących w "obwarzanku" wokół Krakowa, uwolnienie tzw. więźniów 4. piętra, czyli osób żyjących w blokach bez wind; powołanie miejskiego ogrodnika i zasadzenie 200 tys. drzew.

Miszalski ponadto zapowiedział zbudowanie szybkiego, efektywnego i punktualnego systemu transportu. Ma się na niego złożyć m.in. metro, którego budowa - według obietnicy kandydata - zaczęłaby się w 2028 roku. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z KPO, z budżetu centralnego. - A jak trzeba będzie, to je wytrzasnę spod ziemi - mówił o funduszach na metro kandydat na prezydenta Krakowa.

"Nocny stróż niedołęga"

Tymczasem w sali głównej "Sokoła" przy ul. Piłsudskiego dwie godziny później zgromadzili się działacze i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości - na konwencji samorządowej PiS. Podczas niej przemawiał m.in. lider partii Jarosław Kaczyński, a także Beata Szydło czy startujący w wyborach na prezydenta Krakowa były wojewoda małopolski, dziś poseł Łukasz Kmita.

Jak ocenił Kaczyński, za czasów poprzednich rządów PO państwo było "nocnym stróżem niedołęgą". - To było państwo nocnego stróża niedołęgi, który nie był w stanie niczego upilnować, bo Polska była rozkradana na wielką skalę. Ale przede wszystkim to było państwo, które nie interesowało się zwykłym obywatelem, nie pomagało mu, nie wykazywało żadnej troskliwości, było obojętne - mówił prezes PiS.

Następnie, jak mówił prezes Kaczyński, przyszło osiem lat władzy PiS. - I to były lata, w których nie tylko robiliśmy dużo, lecz przede wszystkim nie dzieliliśmy społeczeństwa. Bo tamten [wcześniejszy – red.] podział społeczeństwa był bardzo wyraźny: na tych uprawnionych i na tych, o których się zapomina. My, w swoich przedsięwzięciach społecznych (symbolem jest 500, czy dzisiaj 800 plus, wyprawka szkolna), w przedsięwzięciach inwestycyjnych najróżniejszego rodzaju – np. chodzi o CPK, o elektrownie atomowe, o rozwój Orlenu, o regulację Odry, o port w Świnoujściu, ale także o port Gdański - myśmy tego nie robili dla jakiejś grupy społecznej. Myśmy to robili dla wszystkich - podkreślał Jarosław Kaczyński.

Polityk PiS kwitował, że taka polityka wydawała się "mocną podstawą tego, że to będzie trwało, że to powinno być popierane ponad podziałami politycznymi, że to jest po prostu potrzebne Polsce". Dodawał od razu, że wystarczyło nieco ponad trzy miesiące władzy "koalicji 13 grudnia", żeby zobaczyć, że "wraca stare". - I to wraca w zaostrzonej formie - podkreślił polityk. - Ten nocny stróż niedołęga zamienia się w nocnego rabusia - mówił prezes PiS.

Kaczyński wskazał tu m.in. na powrót do 5 proc. VAT na żywność. - To oznacza znowu podział, bo to przede wszystkim atak na poziom życia tych, którzy mają mniej: emerytów, rencistów, rolników (bardzo dużej części rolników), ludzi zatrudnionych na niższych szczeblach administracji państwowej, wielu innych, którym się przydarzyło to, że mają mniejsze dochody - wymieniał Kaczyński. - I we wszystkich tych grupach wydatki na żywność to są wydatki znaczące, to jest bardzo poważny procent wydatków, które się ponosi każdego miesiąca czy w ciągu każdego roku. I taka podwyżka jest istotna sama w sobie.

Polityk PiS wskazał, że jest też zapowiedź, iż będzie zlikwidowana "tarcza ochraniająca społeczeństwo przed wzrostem cen energii". - A to już jest coś jeszcze poważniejszego. Bo to przecież oznacza wzrost cen w gruncie rzeczy wszystkiego, bo energia jest potrzebna w produkcji niemalże każdego produktu, który jest nam potrzebny do życia. A więc to jest mechanizm, który działa bardzo mocno na cała gospodarkę - tłumaczył prezes.

Prezes PiS wspomniał również o Zielonym Ładzie, który - jak mówił - oznacza ogromne kłopoty dla rolników, które przekładają się na wszystkich, na całą gospodarkę i na poziom życia.

Żółto-czerwona kartka dla obecnej władzy

Kaczyński w przemówieniu pytał, gdzie jest te "100 konkretów Tuska, poza walką z opozycją". - Krótko mówiąc, trzeba tej władzy powiedzieć "nie" - stwierdził. Jak wskazał, powinno się pokazać "żółto-czerwoną kartkę". Uczestnicy spotkania krzyczeli w odpowiedzi: "Czerwoną!". - Dopiero w kolejnych wyborach będziemy mogli pokazać czerwoną. Teraz jeszcze nie możemy, ale taką żółtą z czerwonym paskiem - powiedział lider PiS.

Zwrócił on uwagę również, że PiS miało "dużo mniej" władzy, niż miał Tusk, kiedy rządził. - Tylko determinacji ludzi naszej partii zawdzięczamy, że mogliśmy doprowadzić do zmiany. I ta determinacja jest potrzebna także i dziś, przed tymi wyborami - przekonywał.

W swoim wystąpieniu Jarosław Kaczyński zwracał również uwagę: - Bardzo dużo władzy jest stawką tych wyborów, a władza pozwala czynić źle. Nasi przeciwnicy to pokazują, na każdym kroku nieustannie łamiąc konstytucję, łamiąc ustawy, idąc już bez żadnych oporów poprzez to wszystko, co jest niedopuszczalne. Ale władzę można wykorzystać - i myśmy sądzę, to pokazali w ciągu tych 8 lat - dla dobrych celów, także tę samorządową - podkreślił.

Wilki w owczych skórach z PO i "nie" dla strefy czystego transportu

Jarosław Kaczyński podczas swojego wystąpienia poparł kandydata PiS w wyborach na prezydenta Krakowa byłego wojewodę małopolskiego Łukasza Kmitę.

- Tu, w Krakowie - tutaj możliwości są naprawdę duże, tu jest sporo pieniędzy i w związku z tym można dużo zdziałać. Tylko musi być dobry włodarz. A jestem przekonany, że pan wojewoda Kmita będzie dobrym włodarzem - mówił Kaczyński w Krakowie. - Mamy naprawdę bardzo dobrego kandydata na prezydenta Krakowa, ale mamy bardzo dobrych kandydatów także w bardzo wielu miejscach, można powiedzieć wszędzie. Staraliśmy się, aby te listy były mocne. Idziemy z dobrą drużyną do tego, żeby w tym województwie rządziło dalej Prawo i Sprawiedliwość.

Kandydat PiS na prezydenta Krakowa Łukasz Kmita zwracał z kolei uwagę, że - jak mówił - dzięki rządowi PiS - ćwierć miliarda złotych z funduszy rządowych, z programu inwestycji strategicznych trafiło do stolicy Małopolski. - Do naszego wspaniałego miasta, dzięki czemu samorząd miasta Krakowa może budować szkoły, ośrodki dla seniorów, buduje Centrum Muzyki. Ale niestety, ten czas może minąć. Dlatego musimy ich pilnować, musimy patrzyć im na ręce, bo Platforma Obywatelska to wilki w owczych skórach. I to widać w samorządach - stwierdził Kmita.

Były wojewoda przypomniał m.in., że radni PO w Krakowie chcieli wprowadzić strefę czystego transportu. - Co by to oznaczało? Nikt, kto ma diesla, nikt, kto ma starszy samochód, nie mógłby wjechać do Krakowa. Jako wojewoda małopolski zaskarżyłem tę uchwałę do sądu. I wygraliśmy! - mówił.

Kandydat z PiS wyliczał, co udało się w naszym regionie za rządów PiS. Wskazał na inwestycje infrastrukturalne, m.in. na to, gruntownie przebudowano Krakowski Węzeł Kolejowy, by również po Krakowie jeździło się szybciej i sprawniej. Wspomniał, że również Kraków był beneficjentem ponad 300 mln zł na drogi - w ramach przygotowania do Igrzysk Europejskich. - Dzisiaj w Krakowie mieszkańcy, ale także turyści widzą dobre drogi dzięki rządowi Prawa i Sprawiedliwości - kwitował.

Jak wskazał Kmita, dzięki również rządowemu programowi z czasów poprzedniej władzy Kraków będzie budował żłobki. - Nie dajmy sobie wmówić, że to Platforma Obywatelska będzie budowała żłobki. Te środki zagwarantował rząd PiS, rząd Mateusza Morawieckiego - podkreślał były wojewoda.

Kmita stwierdził, że w Krakowie, gdzie jest 18 dzielnic, do tej pory "nie było środków na to, aby dzielnice się rozwijały", a radni dzielnicowi byli lekceważeni. - Tak niestety robili nasi poprzednicy, także ci z PO. Postawimy na rozwój dzielnic - obiecał kandydat na prezydenta Krakowa.

Łukasz Kmita przytoczył słowa Jana Pawła II: "Pamięć o przeszłości wymaga zaangażowania w przyszłość". - I proszę was, kochani, bądźmy razem zaangażowani w naszą przyszłość, w przyszłość w samorządach - mówił.

Poseł zadał też zebranym "zadanie domowe": by wracając z konwencji zadzwonili do znajomych czy sąsiadów, którzy może jeszcze są nie przekonani. By zmobilizować, by poszli na wybory. - Musimy przekonać tych nieprzekonanych. Musimy tchnąć w nich ducha nadziei, ducha zwycięstwa. A już za trzy tygodnie zobaczycie, że sukces będzie nasz - zachęcał Kmita.

Koniec zerowego VAT na żywność! Ceny wzrosną?

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto