Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Odkrywają tajemnice "Matyldy"

Magdalena Balicka
Roman Madejski (po lewej) spisał wspomnienia mieszkańców os. Kąty, w tym Stanisława Kosowskiego (po prawej), jednego z ostatnich górników kopalni "Matylda". 19 listopada w bibliotece w Chrzanowie podzielą się swą wiedzą na temat zakładu i pokażą archiwalne zdjęcia
Roman Madejski (po lewej) spisał wspomnienia mieszkańców os. Kąty, w tym Stanisława Kosowskiego (po prawej), jednego z ostatnich górników kopalni "Matylda". 19 listopada w bibliotece w Chrzanowie podzielą się swą wiedzą na temat zakładu i pokażą archiwalne zdjęcia Magdalena Balicka
Niewielu chrzanowian wie, że na os. Kąty funkcjonowała kopalnia rud cynku i ołowiu Stanisław Kosowski przepracował w "Matyldzie" ostatnie 25 lat i był przy jej zatapianiu.

Przy ulicy Śląskiej w Chrzanowie wzrok przykuwają stare, zniszczone mury z wieżyczkami. Niewielu dostrzega w nich ruiny kopalni. Tymczasem w głębinowej "Matyldzie" wydobywano rudy ołowiu i cynku od połowy XIX wieku do roku 1972. Stanisław Kosowski z chrzanowskiego os. Kąty jest jednym z ostatnich żyjących górników tego zakładu.

Wraz z Romanem Madejskim, przewodniczącym osiedla, postanowił wskrzesić pamięć o kopalni. 19 listopada w chrzanowskiej bibliotece będzie można podziwiać imponującą kolekcję zdjęć z czasów funkcjonowania "Matyldy" oraz poznać jej historię.

- Tajemnic skrywa w sobie wiele. Jedną z najciekawszych jest ta o znalezionej butelce, którą zostawili po sobie górnicy zatapiający "Matyldę" w 1930 roku - zaczyna opowieść Roman Madejski.

Lokalny geolog Stanisław Panek odnotował, że 12 września 1953 roku grupa górników dotarła na podszybie "Lidy" (późniejsza nazwa "Karol"). Tam znaleźli butelkę z zakorkowanym listem. Na niewielkim skrawku było napisane: "7.08.1930 r. godz. 10, kopalnia Matylda zastawiona i zatopiona, na pamiątkę nowym odwadniaczom życzymy lepszej doli na Matyldzie - Szczęść Boże!". Pod listem podpisało się dziesięciu górników, w tym Ludwik Kosowski.

- Do ubiegłej niedzieli nie miałem pojęcia, że to mój ojciec - opowiada wzruszony Stanisław Kosowski. Wiedział, że tata pracował przed wojną w kopalni. Nie znał go jednak za dobrze. - Miałem trzy latka, gdy przyszedł się pożegnać, idąc na front. Po czterech latach przywieziono go martwego - wyznaje mieszkaniec os. Kąty. Cieszy się, że dzięki sąsiadowi, który zaczął rozgrzebywać historię jego osiedla, na starość dowiedzieł się, że jego ojciec zatapiał "Matyldę", tę samą, którą on po latach odpompowywał.

"Matylda" do 1972 roku była żywicielką dla kilkuset górnikow, głównie z Chrzanowa i okolic. - Pracowało się ręcznie, bez pomocy maszyn. Solidne łopaty były jedynym wsparciem. Czasem wykorzystywało się też konie - opowiada Kosowski. Pracował 92 metry pod ziemią. - Dziś praca w kopalni jest jak przedszkole w porównaniu z tamtymi czasami - ocenia pan Stanisław, dodając, że pod ziemią są zatrudnieni jego synowie i wnuk.

W kopalni poznał też swoją żonę Helenę. - Tuż koło zakładu był magazyn z narzędziami. Przechodząc po ruinach przy ul. Śląskiej, nadal można zobaczyć to okienko, w którym po raz pierwszy ujrzałem mą ukochaną - wyznaje pan Stanisław, dodając, że są ze sobą już ponad 50 lat.

"Matylda" miała kilka szybów: "Berta" (przemianowany na "Karol"), "Bety" (później "Józef"), "Knape" (zmieniony na "Małgorzata") oraz szyb "Klara". Dziś najlepiej zachowany jest szyb "Józef", widoczny po lewej stronie ul. Śląskiej, jadąc z Chrzanowa w stronę Jaworzna.
"Józef" posiadał potężną maszynę wyciągową przymocowaną do szyn. Był to szyb transportowy o głębokości 92 metrów. Na dół kopalni były nim opuszczane urządzenia o dużym ciężarze, np. silniki, rury. Maszynista wyciągowy musiał posiadać ogromną precyzję w obsłudze. Z takiej precyzji słynął między innymi Stanisław Kosowski.

- Często ściągali mnie w środku nocy, by pokierować tym urządzeniem - przyznajez dumą.
Niedaleko szybu "Józef" stoją budynki, tzw. podstacje ze stacjami transformatorowymi, w których rozdzielana jest energia elektryczna przy różnych poziomach napięć. Stacje są czynne do dzisiaj i są pod nadzorem spółki Tauron Energia.

Od 1953 roku przy odwadnianiu kopalni pracowały cztery pompy. Dwie na szybie "Karol", a dwie na "Ludwiku". Wydajność jednej pompy wynosiła 15 kubików wody na minutę, a więc z czterech pomp było to sześćdziesiąt kubików na minutę, a i tak wypompowywanie trwało wiele tygodni.

Po odwodnieniu szybów "Karol" i "Ludwik" pompy z tych szybów zostały zlikwidowane i część pracy przejęła uruchomiona pompownia w hali maszyn w szybie "Józef" na głębokości 80 metrów.
- Dziś plac, na którym stał "Karol" i były tory kolejowe, wyłożono kostką brukową. Służy między innymi jako parking dla pracowników firm znajdujących się na terenie byłej kopalni - zaznacza Roman Madejski.

Wchodząc na teren po byłej kopalni przez główną bramę, idąc prosto, po prawej stronie mijamy punkt skupu złomu, natomiast po lewej - budynek magazynu. - Wcześniej była tam kompresownia do wtłaczania powietrza do przodków - tłumaczy Kosowski.
- Z relacji mieszkańców dowiedziałem się, że budynki, które były postawione przed drugą wojną światową, nie były zaopatrzone w bieżącą wodę. Przywoził ją beczkowóz, ciągnięty przez konie, nad którymi pieczę miał woźnica zatrudniony przez kopalnię. Beczkowóz napełniany był w studni, jedynej dostępnej dla ogółu mieszkańców - opowiada Madejski, dodając, że studnia ta stoi do dziś przy ul. Studziennej na Kątach.

Każdy, kto chce poznać prawdziwą historię chrzanowskiej kopalni, powinien zjawić się 19 listopada w bibliotece. Stanisław Kosowski pokaże swój galowy górniczy mundur i opowie więcej ciekawostek.

Historia "Matyldy"
Kopalnia "Matylda" była największą i najbardziej produktywną kopalnią rud w chrzanowskim okręgu górniczym przed uruchomieniem kopalni "Trzebionka". Działała z przerwami w okresie od 1855 do 1972 roku.

Ok. 1850 grupa przemysłowa von Tiele-Winklerów (w tym czasie byli oni m.in. właścicielami Katowic) nabyła uprawnienia do pól górniczych u podnóża Boroniowej Góry na Kątach. Teren ów nie wzbudzał wówczas zainteresowania inwestorów, gdyż nie występowały tu warunki do budowy sztolni odwadniającej, a złoża spodziewano się na głębokości kilkudziesięciu metrów.

Do 1855 powstała tu podziemna kopalnia z szybami "Knappe" i "Klara" o głębokości ok. 55 m, którą w całości odwadniano przy pomocy pomp parowych
Było to pierwsze na tym terenie wykorzystanie odwadniania mechanicznego poza górnictwem węglowym. Kopalnię nazwano "Matylda". W 1866 r. zalano ją po raz pierwszy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto