Gala FEN 27. Krew, pot i mnóstwo emocji. A nawet oświadczyny [ZDJĘCIA]

Pierwszą walkę gali FEN 27 wygrał Mariusz Joniak. Zawodnicy walczyli przez trzy pełne rundy, ale górą w ocenie sędziów był polski zawodnik, który pokonał Oleksiego Polischuka.

W drugim starciu Kirill Kornilov wygrał przez nokaut w 2. rundzie, pokonując Seweryka Kirschhiebela.

W trzeciej walce do klatki wyszedł Samuel Vogt, reprezentujący Berserker's Team Świnoujście. W jego narożniku byli Michał Materla i Radosław Król, ale swoje umiejętności lokalny wojownik pokazał tylko w pierwszej rundzie. W drugiej jego rywal Jacek Jędraszczyk już w pierwszych sekundach trafił Vogta, najpierw lewą ręką, później prawą i sędzia musiał przerwać walkę.

Kolejne starcie to szósta przegrana Michała Gutowskiego w siódmej jego ostatniej walce. W pojedynku wewnątrz szczecińskim lepszy Łukasz Sudolski, który nie dał rywalowi nawet metra przestrzeni. Zawodnik Berserker's Team Szczecin zaatakował od początku i nie było wątpliwości, że skończy starcie w pierwszej rundzie. Tak też się stało, sędzia musiał przerwać pojedynek i orzec zwycięstwo Sudolskiego.

ZOBACZ TEŻ: Ceremonia ważenia przed galą FEN 27 w Szczecinie. Zobacz wyniki [ZDJĘCIA, WIDEO]

W pierwszej walce karty głównej, Kamil Gniadek (Berserker's Team Szczecin), był zdecydowanym faworytem starcia z Michałem Balcerzakiem.

Szczecinianin pokazał klasę od początku, zarówno w stójce, jak i w parterze. Ostatecznie poddał rywala trójkątnym duszeniem rękoma.

Świetna walka Sebastiana Romanowskiego oraz Limy Diasas. Berserker niemal przez trzy pełne rundy atakował rywala, miał inicjatywę i efektownie wymieniał ciosy. Sędziowie jednogłośnie przyznali Romanowskiemu zwycięstwo.

Po walce kobiet, w której Eva Dourthe pokonała Katarzynę Lubońską ju z w 1. rundzie, przyszła kolej na trzy walki wieczoru.

W pierwszej, w formule K-1, Marcin Parcheta dał świetne widowisko i przez trzy rundy szukał sposobu na znokautowanie Gora Harutjunjana. Nie znalazł go, ale był na tyle aktywny, zadał tyle ciosów, że sędziowie zwycięstwo przyznali właśnie Parchecie.

Gorycz porażki musiał przełknąć Wojciech Janusz, który dał niezłą walkę, pokazał dużą ambicję, ale w starciu z Adamem Kowalskim, sędziowie orzekli zwycięstwo jego rywala.

Na szczęście Janusz za chwilę to sobie zrekompensował. Zaprosił swoją dziewczynę do klatki i tam jej się oświadczył. Zaręczyny zostały przyjęte i mocno osłodziły Berserkerowi ten trochę gorzki wieczór.

W walce wieczoru Mateusz Rębecki pokazał, dlaczego należy mu się bilet do UFC. Walczył z rywalem dużo wyższym, aż o 15 cm, nie mówiąc o zasięgu rąk. Jednak to szczecinianian był aktywniejszy w ringu, częściej atakował, a gdy już miał Magomeda Magomedova w parterze, szybko go stamtąd nie wypuszczał.

W drugiej rundzie sędzia musiał przerwać walkę po ciosach Rębeckiego łokciami. "Chińczyk" po raz kolejny obronił pas mistrzowski w kategorii lekkiej federacji FEN, ale długo już w niej miejsca nie zagrzeje.

Rozmowy z UFC są już coraz bardziej konkretne.