Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gromiec. Mają nowy kościół i konflikt w tle

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Mieszkańcy Gromca pod Libiążem sami sfinansowali i wybudowali świątynię w swej wsi. Teraz część z nich zarzuca proboszczowi, że nie rozliczył się z datków.

W niewielkim Gromcu pod Libiążem mieszkańcy od czterech lat poświęcają nie tylko swój prywatny czas, ale też pieniądze, by postawić kościół. Msze są odprawiane od października ubiegłego roku, ale prace wykończeniowe nadal trwają.
- Jest piękny, taki wymarzony. W końcu nie musimy dojeżdżać do kościoła do Bobrka, tylko mamy własny, na miejscu - zachwyca się pani Adela z Gromca. Wtóruje jej sąsiad, pan Adam z ulicy Traugutta. Sam przed czterema laty dźwigał pustaki i deski.
- Niestety, potem kręgosłup zaczął szwankować i od jakiegoś czasu tylko asystuję przy robotach - wyznaje mężczyzna. Jest dumny z sąsiadów, którzy zamiast sterczeć pod sklepem, ciężko pracowali dla całej wsi.

- Gromczanie są bardzo pobożni - przyznaje Halina Ławczys, była sołtyska Gromca. Pamięta, że gdy rozpoczynano prace nad budową świątyni, zaangażowany był niemal każdy. - Oprócz mieszkańców, którzy nie skąpili pieniędzy na ten cel, udawało się pozyskać wielu sponsorów, którzy darowali m.in. materiały budowlane - wspomina Ławczys.
Nie każdy jest hojny
Budowa kościoła w Gromcu budzi jednak i kontrowersje. Redakcję "Gazety Krakowskiej" odwiedziła grupa mieszkańców Gromca, by poskarżyć się na swego proboszcza Zdzisława Burego, który na stałe rezyduje w pobliskim Bobrku. Zarzucili mu, że nie rozliczył się z datków na budowę świątyni. Każdy z nich prosił o zachowanie anonimowości, by nie narazić się na "wyklęcie" z grona parafian.

- Niedawno wróciłem z Niemiec, gdzie przepracowałem kilka lat. W domu została tylko mama, która ciągle narzekała na brak pieniędzy. Okazało się, że niemal całą emeryturę co miesiąc oddaje księdzu - twierdzi mężczyzna, dodając, że jego mama jest głęboko wierząca i oddając pieniądze na kościół, wierzy, że w ten sposób zapewni sobie po śmierci miejsce w niebie. - Na przeżycie ma nieco ponad 600 złotych. Jeśli lwią część renty da księdzu, to nieraz brakuje jej na chleb, nie mówiąc o lekach - skarży się mężczyzna. Nie może zrozumieć, jak duchowny ma sumienie brać pieniądze od ubogiej kobiety. - Wprawdzie sam nie prosi jej o pieniądze, ale ludzka przyzwoitość nie powinna pozwolić mu jednak wyciągać ręki po takie dary. Gdzie są granice - pyta zdenerwowany.
Inną z kobiet z Gromca kłuje w oczy, że duchowny jeździ luksusowym samochodem. Jeszcze niedawno był to mercedes.
- Ksiądz sam nigdy nie miał czasu, by machać łopatą przy budowie kościoła. Wpadał tylko popatrzeć, jak idą roboty i zjeść obiad u tych gościnniejszych mieszkańców - opowiada kobieta.

Przyznaje, że sama nigdy nie dała złotówki na budowę i czuje się przez to jak czarna owca.
- Choć co niedzielę dojeżdżałam do Bobrka na mszę świętą, proboszcz nigdy nie obdarzył mnie miłym słowem. Zawsze z ambony wychwala tylko hojnych darczyńców. A ja też jestem dobrą parafianką, tylko że biedną - żali się kobieta.
We wsi są zadowoleni
Reporterzy "Gazety Krakowskiej" odwiedzili Gromiec, by sprawdzić, jaka atmosfera panuje we wsi i czy rzeczywiście miejscowi nie darzą księdza sympatią. Okazuje się, że większość nie ma do niego żadnych zastrzeżeń. Tylko jedna młoda kobieta, także anonimowo, skąpiła pochlebstw.
- Ksiądz powinien być skromny i mieć czas dla ludzi. Tymczasem nasz proboszcz czasu zawsze ma mało i ciągle chce więcej pieniędzy. Uboższym powinien sam pomagać, bo do biednych nie należy - skomentowała miejscowa. Reszta osób była bardziej przychylna księdzu.

- Ksiądz, jak to ksiądz. Odprawi mszę i zazwyczaj jedzie do Bobrka, gdzie mieszka na stałe - wyznaje pan Zbigniew napotkany przez reporterów w okolicach kościoła w Gromcu.
Kolejny pan Antoni także nie powie o księdzu Burym złego słowa. - Co drugą niedzielę miesiąca prosi z ambony o datki na wykończenie kościoła. Kto chce, to daje. Wcale nie jest namolny - zapewnia pan Antoni. Sam regularnie wspiera inwestycję. - Staram się choć raz w miesiącu zostawić stówkę lub dwie - wyznaje mężczyzna, dodając, że na koniec roku ksiądz wyczytuje, ile pieniędzy udało się zebrać na kościół. Zaznacza, że przecież ten kościół budowany jest dla ludzi, a nie dla księdza. Tak samo mówią inni gromczanie.
Ks. Zdzisław Bury zapytany o relację z parafianami nie krył zaskoczenia. Z oburzeniem wysłuchał zastrzeżeń rzuconych przez grupę, która odwiedziła redakcję.

- Gdybym znał nazwiska tych osób, podałbym ich do sądu o zniesławienie - denerwuje się ks. Bury, zarzekając się, że na bieżąco rozlicza się z każdej złotówki. - Tak naprawdę pieniędzmi na kościół operuje rada budowlana, a nie ja. Każdy grosz trafia do rady, która spisuje w księdze sumy oraz nazwiska wiernych, którzy przekazali datki - zaznacza proboszcz z parafii w Bobrku. Tam stacjonuje na stałe, a do Gromca przyjeżdża co dzień odprawiać msze. Zarzeka się, że nigdy pojedynczy datek nie przekroczył 150 złotych od poszczególnych osób w miesiącu.

- Nigdy na budowie nie było żadnych obiadów. To kłamstwo. Tylko kawa i herbata - grzmi zdenerwowany ksiądz. Przekonuje, że jeżeli gości u mieszkańców wsi na obiedzie, to na ich zaproszenie. Nie wymusza gościnności. Na temat samochodu, jakim jeździ, nie chciał już jednak rozmawiać.
zbudowany przez mieszkańców - przyznają nastolatkowie. Czekają też na park, który ma pojawić się wokół świątyni

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto