Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jakub Burzyński z Tomic pływał na Darze Młodzieży

Redakcja
Uczestnicy rejsu zaraz po przypłynięciu Daru Młodzieży do  pierwszego afrykańskiego portu w Dakarze, stolicy Senegalu
Uczestnicy rejsu zaraz po przypłynięciu Daru Młodzieży do pierwszego afrykańskiego portu w Dakarze, stolicy Senegalu Piotr Lewandowski Akademia Morska
Jakub Burzyński z Tomic brał udział w rejsie dookoła świata Darem Młodzieży z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Przemierzył oceany, zwiedził m.in. Wyspy Kanaryjskie, Senegal oraz Republikę Południowej Afryki. Pozostały mu niezapomniane wrażenia.

W rejsie, którego współorganizatorem była Akademia Morska w Gdyni, brali udział przede wszystkim studenci tej uczelni, odbywający standardową praktykę przewidzianą tokiem studiów.

Jednak ze względu na bardzo wyjątkowy charakter rejsu - mającego uczcić 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości - zorganizowano ogólnokrajowy konkurs, który wyłonił 400 młodych osób, niezwiązanych z morzem, które również mogły wziąć udział w jednym z etapów.

Podczas tej długiej sztafety dookoła świata ośmiokrotnie zmieniała się załoga. - Jestem studentem Akademii Morskiej, ale mój rok nie miał przewidzianej praktyki na Darze Młodzieży. Wziąłem więc udział w konkursie i jako laureat znalazłem się na jego pokładzie podczas etapu Teneryfa-Dakar - Kapsztad - opowiada Jakub Burzyński, absolwent Zespołu Szkół nr 2 w Wadowicach (obecnie Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 2), laureat wielu olimpiad i konkursów. - Płynąłem w sumie przez pięć tygodni na przełomie lipca i sierpnia - dodaje.

Ocean pokazał im swoją siłę

Podkreśla, że cały rejs był dla niego wyjątkowym przeżyciem. - Na zawsze zapamiętam wspólną pracę przy obsłudze żagli, radość po przypłynięciu do portu czy delfiny podpływające pod sam dziób statku. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie widok rozgwieżdżonego nieba, widzianego z oceanu, tym bardziej, że na półkuli południowej nocne niebo wygląda zupełnie inaczej - wspomina Jakub.

Rejs nie był jednak zwykłą wycieczką. Żywioł, jakim jest ocean, kilka razy pokazał młodym marynarzom swoją siłę i przyszło im przeżyć bardzo trudne chwile. We znaki uczestnikom dało się też zatrucie pokarmowe.

- Był taki moment, gdy po wypłynięciu z Dakaru połowa załogi była niedysponowana. Wyglądało to na jakąś afrykańską epidemię - mówi.

Jak jeden z uczestników wyzdrowiał, to zaraz następny chorował, aż w końcu skończyły się nawet leki na biegunkę. - Mnie osobiście męczyło trzy dni, które spędziłem w łóżku, łazience i u doktora - opowiada Jakub.

Pokonał lęk wysokości

Dla pochodzącego z Tomic studenta Akademii Morskiej wyzwań podczas rejsu było sporo. Udało mu się m.in. przezwyciężyć lęk wysokości przy wchodzeniu na pięćdziesięciometrowe maszty.

- Podszkoliłem się również trochę w węzłach żeglarskich i prostych pracach bosmańskich. Szyliśmy żagiel, wymienialiśmy liny, polerowaliśmy mosiądze i zamalowywaliśmy rdzę, której na statku jest bardzo dużo - wylicza nasz żeglarz.

Udział w rejsie zrobił duże wrażenie na jego znajomych. W końcu w jego rodzinnych Tomicach nie ma zbyt wielu marynarzy. Opowiadał o Rejsie Niepodległości m.in. młodzieży w swojej byłej szkole. Kilku uczniów chce teraz pójść w jego ślady.
oprac. Joanna Matyjasik

WIDEO: Barometr Bartusia. Ile powinien zarabiać nauczyciel?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto