Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Gnerowicz - człowiek wielu pasji. „Mnie nuda nie grozi” - przekonuje. ZDJĘCIA

Redakcja
Mistrz pszczelarski, rolnik, leśnik, dziennikarz, bankowiec, wójt, działacz, publicysta i pisarz. Jerzy Gnerowicz - postać znana wielu miłośnikom przyrody z Kalisza i z regionu opowiada o tym, czym się w życiu zajmował i jak został pszczelarzem.

Rodzice Jerzego Gnerowicza pochodzili z Kalisza, jednak w roku 1955 przeprowadzili się na Ziemie Odzyskane, do gminy Tuplice, gdzie objęli na siedem lat opuszczone gospodarstwo rolne. Tam późniejszy mistrz pszczelarski ukończył szkołę podstawową. Nic jednak wówczas nie zapowiadało, w którą stronę potoczy się jego życie. Gdy uczęszczał do pierwszej klasy liceum wrócił do Kalisza - jest absolwentem „Asnyka”. Po maturze wybrał studia na wydziale leśnym w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy). Choć zdobył tytuł magistra inżyniera, to już wiedział, że las nie stanie się w przyszłości jego miejscem pracy.

- Miałem dziewczynę z Kalisza i nie było szans, żebyśmy zamieszkali gdzieś w puszczy. Dlatego na ostatnim roku na Wydziale Leśnym podjąłem studia zaoczne na rolnictwie - żartuje.

Wybrał dobrze - ówczesna partnerka od lat jest jego żoną, mają dwóch dorosłych synów. Choć teść pana Jerzego był pszczelarzem, to ówczesnemu inżynierowi rolnictwa nie w głowie było jeszcze zakładanie pasieki. Jak wspomina, gdy zbliżał się dzień miodobrania, wyjeżdżał do rodziców. Czuł lęk przed pszczołami.

Urzędnik, dziennikarz, instruktor
Pierwszą pracą zarobkową Jerzego Gnerowicza była funkcja urzędnika w Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa kaliskiego starostwa. Pracował tam dwa lata, po czym w 1972 roku został dziennikarzem „Ziemi Kaliskiej”.

Napisałem kilka artykułów o przyrodzie regionu. Chciałem zainteresować społeczeństwo tematyką ochrony przyrody, bo byłem wtedy wiceprezesem zarządu powiatowego Ligi Ochrony Przyrody. Redakcja potrzebowała wtedy kogoś, kto by prowadził dział wiejski, dlatego zająłem się wszystkim, co dotyczyło wsi: żniwa, kółka rolnicze, problemy rolnictwa. Pisałem do „Ziemi” ponad dwa lata

- mówi.

Ścieżkę rolniczą kontynuował jako instruktor rolny w powiatowym komitecie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego w Kaliszu, a następnie - w 1974 roku - w Wojewódzkim Komitecie w Łodzi. Państwo Gnerowiczowie przeprowadzili się wówczas do Pabianic.

- W 1975 roku powołano 49 województw. Wtedy przeszedłem do pracy w Sieradzu. Tam pracowałem rok. Po tym czasie objąłem stanowisko naczelnika gminy Wodzierady w dzisiejszym powiecie łaskim. Gospodarzem gminy byłem dwa i pół roku - przypomina pan Jerzy.

Kolejny okres to praca w Wojewódzkim Ośrodku Postępu Rolniczego. Jerzy Gnerowicz zajmował się organizacją kursów i szkoleń rolniczych, wdrażaniem do gospodarstw nowinek agrotechnicznych, nadzorował też gminną służbę rolną. Z tych lat pochodzą jego pierwsze publikacje zamieszczone na łamach czasopism fachowych: „Służby Rolnej”, „Wsi Współczesnej”, czy w tygodniku „Nad Wartą”.

- Ale w maju 1981 roku zadzwonił kolega z Kalisza z informacją, że poszukiwany jest kandydat z doświadczeniem w pracy w środowisku wiejskim na stanowisko wiceprezesa zarządu w Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej. Pszczelarze dostarczali nam miód i wosk, a spółdzielnia kontraktowała te produkty. Ale to nie tak, że jednego dnia zostałem pszczelarzem. Kilka ścieżek prowadziło mnie do punktu przeznaczenia. Z konieczności musiałem czytać o pszczelarstwie, spotykałem się z pszczelarzami, no i tak… połknąłem bakcyla. Potem pchała mnie do pasieki już ciekawość - mówi.

Święto pszczelarzy organizacyjnym sukcesem
Pierwsze ule pan Jerzy postawił na hektarowej działce w Skalmierzycach. Zazimował wówczas 7 rodzin, w kolejnym roku 17, w następnym ponad 30.
- Po kilku latach miałem pasiekę, która składała się ze 120 uli oraz hektar sadu wiśniowego - mówi pasjonat. Kolejne lata to kolejne zawodowe wyzwania. Najpierw w Wojewódzkim Związku Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskich, później Wojewódzkim Związku Ogrodniczym i Spółdzielni Mieszkaniowej Dobrzec.

Z upływem czasu stawał się także coraz bardziej rozpoznawalny wśród pszczelarzy, ukończył też kurs pszczelarski z tytułem mistrza w tym zawodzie. W lutym 1985 roku zjazd delegatów Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Kaliszu powierzył mu funkcje lidera - sprawował ją przez siedem lat. W 1988 roku stał na czele komitetu organizacyjnego Krajowego Święta Pszczelarzy w Ostrowie.

- Przygotowywaliśmy się do tej imprezy półtora roku. Ze strony władz Ostrowa uzyskaliśmy dużą pomoc, przydzielono nam m.in. trzy internaty i obiekty sportowe „Stali”. Dzięki temu udało nam się dobrze ugościć 2,5 tysiąca osób w czasie, gdy wszystko, łącznie z wędlinami i mięsem, było na kartki - mówi pszczelarz.

Po rezygnacji z kierowania związkiem, przez kolejne ćwierć wieku był przewodniczącym komisji rewizyjnej. Z tej funkcji zrezygnował ze względów zdrowotnych w 2017 roku. Dzięki pszczołom, pan Jerzy przetrwał na przełomie lat 80. i 90 okres bezrobocia. Żył z tego, co wyprodukował w pasiece, i co urosło w polu.
- Trwało to sześć lat. Zamiast traktora miałem tylko łopatę, kosę, grabie i… ule. A gdy starszy syn udał się na studia do Poznania, a młodszego wydelegowałem po naukę w Stanach Zjednoczonych, zacząłem się zastanawiać nad dalszym sposobem na resztę życia - wspomina.

Dostał wtedy pracę w Wielkopolskim Banku Rolniczym, a po jego upadku - w Starostwie Powiatowym w Ostrowie. W międzyczasie skończył kolejne studia - zdobył licencjat z bankowości na poznańskiej WSB. Do wcześniejszego przejścia na emeryturę zmusiły go problemy kardiologiczne.

Pisze, zbiera, żyje pszczelarstwem
Choroba nie była jednak w stanie całkowicie pozbawić go aktywności. Teraz mógł poświęcić się swoim pasjom: publicystyce i kolekcjonowaniu eksponatów związanych z pszczelarstwem. Już w poprzednich latach opublikował na łamach branżowych czasopism kilkadziesiąt artykułów, wkrótce pojawiły się książki. Debiutem była wydana w 2002 roku pozycja „O świętym Ambrożym i innych protektorach pszczelarzy i pszczół”. Pomysł tematyki podsunął autorowi ks. dr Eugeniusz Marciniak, wydawca Kalendarza Pszczelarza Polskiego. Premiera książki odbyła się w wyjątkowych okolicznościach: 7 grudnia 2002 roku, podczas pielgrzymki pasieczników na Jasną Górę w dniu ich patrona.

Jerzy Gnerowicz wydał już 15 książek. Niektóre wymagały wieloletnich przygotowań, jak trzytomowe dzieło „Słowa miodem pisane”, zawierające zbiór setek przysłów i aforyzmów pszczelarskich z całego świata. Sam również tworzy i publikuje krótkie formy. Na 40-lecie Regionalnego Związku Pszczelarzy przygotował publikację „Z dziejów pszczelarstwa w Kaliszu”. Jest też autorem „Dziejów społeczno-zawodowych organizacji ogrodniczych w Kaliszu w latach 1912-1987” czy wydawnictw o charakterze biograficznym poświęconym pszczelarzom: Grzegorzowi Mendlowi i prof. Teofilowi Ciesielskiemu. Z żoną Henryką przygotował na 90-lecie kaliskiej szkoły muzycznej 650- stronicowe dzieło „Kaliska Szkoła Muzyczna. Jej dzieje, nauczyciele i wychowankowie”.

W zbiorach znajdziemy setki przedmiotów z całego świata. Są to gromadzone w klaserach znaczki pocztowe i widokówki, ale i obrazy, grafiki, stare ule i sprzęt pszczelarski, miodniczki, medale, literatura czy ozdoby. Przez ponad trzydzieści lat zgromadził takie ich bogactwo, że z trudem mieszczą się w mieszkaniu i z konieczności rozsiane są po kilku ekspozycjach w kraju. A nowe egzemplarze ciągle do kolekcji przybywają. Większość ma swoją metryczkę i opis. Wystaw zbiorów pana Jerzego było już w kraju ponad dwadzieścia.

Aktualnie pracuje nad kolejną, szesnastą już książką - tym razem o pszczole w heraldyce. Wiele rodów, miast czy regionów ma w swoich herbach właśnie tego owada.

- Nie wiem, czy pan wie, że ojcem pszczelej heraldyki w Europie jest sam Napoleon, a herb z trzema pszczołami miał jeden z siedemnastowiecznych papieży. Takich smaczków w książce będzie więcej. Myślę, że w przyszłym roku ją skończę. Tytuł roboczy - „Z pszczołą w herbie”. Dla wielu ludzi starość jest pustką, której nie mają czym zapełnić. Akurat mi to nie grozi - kończy.

Dobra energia na dobry początek dnia

Dzień Dobry TVN

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kalisz.naszemiasto.pl Nasze Miasto