Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jodłowa. Nie wiem jak długo piłam skażoną wodę. Nikt nie chce zbadać, gdzie tkwi problem

Robert Gąsiorek
Dopiero po trzech płukaniach studni, pani Janina mogła korzystać z wody
Dopiero po trzech płukaniach studni, pani Janina mogła korzystać z wody Robert Gąsiorek
Janina Mróz była przerażona, gdy w wodzie z jej studni wykryto bakterię coli. Na kilka tygodni została bez bieżącej wody, a w tym czasie jej ujęcie musiało przejść trzykrotne płukanie. Skąd się wzięło skażenie? Według kobiety najwięcej podejrzeń wzbudza nieczynna od ponad 40 lat studnia będąca własnością gminy.

Pani Janinie przez pewien czasu doskwierały problemy żołądkowe - nudności oraz biegunka. - Przypisywałam to jednak jakimś wirusom, które gdzieś mogłam złapać - opowiada 68-letnia mieszkanka Jodłowej. Jak się okazuje dolegliwości okazały się mieć zupełnie inne źródło.

We wrześniu ubiegłego roku mieszkanka Jodłowej wynajęła prywatnemu przedsiębiorcy niewielki pawilon znajdujący się przed jej posesją. Mężczyzna miał zamiar uruchomić w nim punkt gastronomiczny. Bieżąca woda do pawilonu doprowadzona jest ze studni, znajdującej się na terenie posesji Janiny Mróz.

- Trzeba było tylko wykonać badania tej wody. Nie spodziewałam się wtedy, że ze studnią może być coś nie w porządku - zaznacza Janina Mróz.

Gdy zobaczyła wyniki badań przeprowadzonych przez Sanepid, załamała ręce. Okazało się, że woda jest skażona bakterią z grupy coli. Stwierdzono 33 jednostki skażenia.

- Byłam przerażona, bo przecież z tej wody korzystaliśmy cały czas, a nie wiadomo, jak długo była ona skażona - kręci głową 68-latka.

Natychmiast zamówiła fachowców, którzy wypompowali wodę i zdezynfekowali studnię chlorem. Jak się okazało, na nic się to nie zdało. Powtórzone badanie wody wykazało jeszcze większe skażenie. - Były już 72 jednostki bakterii. Musiałam więc znaleźć inny sposób na czyszczenie studni. Udało mi się zdobyć środek, który używa się do czyszczenia wodociągów. Nawet jednak i to nie dało efektu, bo bakteria nadal znajdowała się w wodzie - rozkłada ręce pani Janina.

W końcu zdesperowana kobieta kupiła za 700 zł specjalny sterylizator do czyszczenia wody, który ostatecznie pomógł pozbyć się bakterii.

- Przez kilka tygodni byłam jednak całkowicie pozbawiona wody. Do gotowania i mycia używałam butelkowanej ze sklepu. Pranie musiałam robić u rodziny - wzdycha.

Jodłowianka próbuje ustalić w jaki sposób doszło do skażenia, bo obawia się, by sytuacja wkrótce się nie powtórzyła. Głównym podejrzanym jest dla niej zapuszczona gminna studnia położona powyżej jej ujęcia wody, w odległości około 12 metrów. Została wykonana w latach 70. ubiegłego wieku i służyła do zaopatrywania miejscowej szkoły. Okazała się jednak mało wydajna i przestano z niej korzystać.

- Zawsze obawiałam się, że kiedyś spowoduje coś złego. Była w katastrofalnym stanie, zarośnięta i nieszczelna - zaznacza pani Janina.

W 2014 roku poprosiła o interwencję Sanepid. Przedstawiciele Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Dębicy ustalili, że usytuowanie gminnej studni oraz jej stan techniczny nie spełniają wymogów. Zalecono więc urzędnikom jej likwidację.

- Nakazać tego jednak nie możemy, bo to nie leży w zakresie naszych uprawnień - zastrzega Barbara Więcek, kierownik oddziału nadzoru sanitarnego PSSE w Dębicy.

Gmina wymieniła tylko wierzchni krąg ujęcia, założyła nową pokrywę betonową oraz uszczelniła całość zaprawą.

- Nie usunęliśmy studni ponieważ w przypadku dużej suszy może być naszym ujęciem awaryjnym i woda stąd może posłużyć mieszkańcom między innymi do podlewania ogródków - tłumaczy się Robert Mucha, wójt Jodłowej.

Pani Janina chce, aby gmina zleciła badania czystości wody ze starej studni. - Chciałabym wiedzieć czy może ona powodować skażenie mojego ujęcia wody - zaznacza. Sanepid sam takich badań nie może zrobić, bo zajmuje się jedynie ujęciami wody z czynnych studni.

- Zaproponowałam gminie, że zapłacę za badania. Wójt nie chce się jednak na to zgodzić. Skoro jest przekonany, że woda jest czysta, to czemu ma opór przed zbadaniem jej jakości? - pyta Janina Mróz.

Robert Mucha źródła skażenia wody u Janiny Mróz upatruje m.in. w pestycydach używanych przez ludzi do oprysków. Dodaje, że problem powinna rozwiązać budowa wodociągu, którego projektowanie właśnie się kończy.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Dlaczego warto dbać o środowisko?

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto