Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobiety w Krakowie i Małopolsce żegnają prawicowego wójta i plebana, wybierając liberalne miasta. Ale muszą jeszcze zawalczyć o wyższe płace

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Im namiętniej prawicowi wójtowie w asyście proboszczów perorują o konieczności przywrócenia „tradycyjnego modelu rodziny” (z pracującym „mężczyzną-głową rodziny” i kobietą „rodzącą i wychowującą dzieci oraz dbającą o dom”), tym szybciej młode Polki pakują walizki i wybywają do miast, gdzie taka narracja jest słabsza lub nie istnieje.
Im namiętniej prawicowi wójtowie w asyście proboszczów perorują o konieczności przywrócenia „tradycyjnego modelu rodziny” (z pracującym „mężczyzną-głową rodziny” i kobietą „rodzącą i wychowującą dzieci oraz dbającą o dom”), tym szybciej młode Polki pakują walizki i wybywają do miast, gdzie taka narracja jest słabsza lub nie istnieje.
Na 100 mężczyzn przypada w Małopolsce 106 kobiet, przy czym na wsi panuje tu niemal idealna równowaga (100 do 101), zaś w małopolskich miastach na 100 panów przypada aż 111 pań. Największy wpływ na to ma masowa migracja Małopolanek (i nie tylko) do Krakowa, w efekcie czego przypada tu aż 114 kobiet na 100 mężczyzn; w Tarnowie relacja ta wynosi 111 do 100. Najbardziej sfeminizowane w Małopolsce (115 do 100) jest jednak… Zakopane.

Można to dość łatwo wyjaśnić: kobiety masowo wyprowadzają się z miejscowości, gdzie próbuje się im narzucać lub przypisywać tzw. tradycyjne role, do bardziej liberalnych ośrodków; wspomniane Zakopane nie jest tu wyjątkiem: dla mieszkanek z całego Podhala jest to pierwszy przyczółek przed dalszą migracją – do Krakowa, Warszawy i w świat. Małopolanki zdecydowanie częściej od Małopolan uczą się i studiują, co zazwyczaj kończy się wyjazdem do miast akademickich. Jednak mimo wyraźnie lepszego – przynajmniej formalnie – wykształcenia, panie wciąż zarabiają znacznie mniej od mężczyzn o podobnych kompetencjach i na podobnych stanowiskach. Tzw. luka płacowa przekracza w niektórych wypadkach... 40 procent!

- Zjawisko dyskryminacji płacowej kobiet w Polsce jest powszechne, pomimo zakazujących tego istnienia zapisów konstytucyjnych, kodeksu pracy, dyrektyw unijnych. Aby je zlikwidować potrzebne są regulacje, które nałożą określone obowiązki na pracodawców. W tym kierunku idzie inicjatywa Komisji Europejskiej i do tego też zmierza projekt ustawy Kongresu Kobiet ograniczający lukę płacową w Polsce

– mówi Henryka Bochniarz, przewodnicząca Rady Głównej Konfederacji Lewiatan.

Kobiety zarabiają w Unii Europejskiej średnio 14 proc. mniej niż mężczyźni, a po dodaniu do zasadniczych pensji wszelkich premii i bonusów - różnica (luka płacowa) rośnie do 20 proc. W Polsce mężczyźni mają pensje podstawowe średnio o 19 proc. wyższe od pensji kobiet, a ich premie są aż o 30 proc. wyższe. Komisja Europejska chce, by pracodawca zatrudniający więcej niż 250 osób musiał sporządzać sprawozdanie dotyczące różnic w wynagrodzeniach ze względu na płeć, a pracownik miałby prawo do zwrócenia się do pracodawcy o informacje o poziomie wynagrodzenia w podziale na płeć.

Polski Kongres Kobiet idzie dalej: jego projekt ustawy zakłada nie tylko coroczne raportowanie o różnicach w wynagrodzeniach (w przypadku umów o pracę), ale i wprowadzanie planów naprawczych służących wyrównywaniu poziomów.

Kobiety w Małopolsce: pożegnanie z wójtem i plebanem

Niższe zarobki kobiet w Polsce mogą zaskakiwać, bo w całej populacji panie dominują. Mają też nad mężczyznami coraz większą – wręcz przytłaczającą - przewagę w wykształceniu.

Małopolska jest jako całość regionem średnio sfeminizowanym: 106 kobiet na 100 mężczyzn daje nam miejsce dokładnie w połowie stawki polskich województw. Więcej pań na 100 panów występuje w regionach: łódzkim (110, a w samej Łodzi 118), mazowieckim (109), dolnośląskim (108), kujawsko-pomorskim (107), opolskim (107) i śląskim (107). Najmniej sfeminizowane (104) jest Podkarpacie. W każdym województwie najwyższy wpływ na owe różnice ma ogromna nierównowaga w miastach, zwłaszcza w metropoliach. Polki ciągną tam po wiedzę, pracę – a przede wszystkim niezależność.

W ostatnich latach, za rządów PiS, te tendencje się nasiliły: im namiętniej prawicowi wójtowie w asyście proboszczów perorują o konieczności przywrócenia „tradycyjnego modelu rodziny” (z pracującym „mężczyzną-głową rodziny” i kobietą „rodzącą i wychowującą dzieci oraz dbającą o dom”), tym szybciej młode Polki pakują walizki i wybywają do miast, gdzie taka narracja jest słabsza lub nie istnieje.

Polska wieś wydaje się na pierwszy rzut oka bardziej zrównoważona: w Małopolsce na 100 mężczyzn przypada 101 kobiet. Ale ta równowaga jest mocno iluzoryczna, by nie rzec – pozorna. W najmłodszych rocznikach przeważają chłopcy (bo też tradycyjnie rodzi ich się nieco więcej niż dziewczynek), a w grupie nastolatków ich przewaga na wsi zaczyna rosnąć, by osiągnąć apogeum w grupie wiekowej między 18 a 35 lat. W wielu wioskach na wschodzie Małopolski na 100 mężczyzn w tym wieku przypada zaledwie 50-60 rówieśniczek. W efekcie… rolnik szuka żony.

W najstarszych grupach wiekowych to się zaczyna wyrównywać – z tej brutalnej przyczyny, że panowie znacznie częściej ulegają wypadkom i chorują na ciężkie choroby - będące skutkiem nie tylko bardziej wyniszczającej pracy, ale też palenia, picia alkoholu i ogólnego niedbania o siebie – te negatywne zjawiska obserwuje się na wsi u panów trzy razy częściej niż u pań. W grupach wiekowych powyżej 50 lat dominacja kobiet jest wręcz niepodzielna.

Mieszkanki małopolskich wiosek: Praca? Niekoniecznie. Dziecko? Też coraz częściej nie

Gdy wspominamy o dominacji kobiet w małopolskich miastach, mamy na myśli przede wszystkim panie aktywne, dynamiczne, migrujące do metropolii z mniejszych ośrodków, w tym ze wsi, po to, by się kształcić, pracować, robić karierę – co wbrew pozorom nie oznacza wcale odrzucenia planów dotyczących założenia rodziny i rodzenia dzieci. W ostatnich latach największą dzietność Polek i najwyższy przyrost naturalny notuje się właśnie w największych miastach, w tym – w Krakowie, natomiast na wsiach demografowie obserwują największą zapaść dzietności w całych dziejach: model para plus jedno dziecko zastępowany jest coraz częściej modelem para plus pies lub kot; przybywa też stale „wiecznych” kawalerów i panien.

Fakt, że spora część Małopolanek najwyraźniej nie chce słuchać prawicowego wójta i plebana – i nie ma, ani nie zamierza seryjnie rodzić dzieci, nie wynika z faktu, że poświęcają się one karierze zawodowej lub prowadzeniu firmy. Pod koniec 2020 r. na 100 pracujących Małopolanek przypadały już aż 122 niepracujące. W 2019 roku było ich mniej, bo 112. W przypadku mężczyzn na 100 pracujących przypadało pod koniec 2020 r. 57 niepracujących (rok wcześniej 59). Epidemia ewidentnie wpłynęła na rynek pracy: rok do roku mocno zmniejszył się odsetek aktywnych, rośnie liczba biernych – i dotyczy to przede wszystkim kobiet.

W grupie od 15 lat wzwyż pracuje aż 65 proc. Małopolan i tylko 46 proc. Małopolanek. W znacznym stopniu wynika to z faktu, że panie żyją średnio o 8 lat dłużej od panów, a mogą przechodzić na ustawowe emerytury o pięć lat wcześniej. Drugim powodem jest bardzo niska aktywność zawodowa mieszkanek wsi. Można najogólniej rzec, że te, które opuszczają rodzinne miejscowości i migrują do metropolii, generalnie pracują (w grupie wiekowej 45–54 lata – aktywne zawodowo stanowią aż 85 proc.!) , natomiast te, które zostają na wsi, generalnie nie pracują (aktywne zawodowo stanowią znacznie mniej niż połowę ogółu mieszkanek).

Ponad połowa pracujących Małopolanek skończyła studia. Ale to Małopolanie po technikach i zawodówkach zarabiają więcej

W niektórych branżach i zawodach bardzo trudno dziś spotkać mężczyznę. Według najnowszych danych krakowskiego GUS, w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej kobiety stanowią w Małopolsce ponad 80 proc. pracowników, w edukacji – przeszło 77 proc., w administracji publicznej i ZUS – dokładnie dwie trzecie, w gastronomii i zakwaterowaniu – ponad 62 proc. Pań jest także więcej w handlu oraz w… rolnictwie, leśnictwie, łowiectwie i rybactwie. Natomiast w przetwórstwie przemysłowym kobiety są w mniejszości (30 proc.), która jednakowoż z każdym rokiem rośnie.

Panie dominują zdecydowanie w sektorze publicznym: pracuje ich tu prawie 149 tys., podczas gdy panów niecałe 61 tys. W sektorze prywatnym mężczyzn jest 295,6 tys., a kobiet – 210 tys. Największe – czasem wręcz szokujące – różnice dotyczą jednak wykształcenia.

Wśród 254,3 tys. pracujących Małopolan posiadających „wykształcenie wyższe ze stopniem naukowym co najmniej doktora oraz tytułem magistra, lekarza lub równorzędnym” kobiety stanowią aż 63 procent. Przeważają one również w gronie zatrudnionych z tytułem inżyniera, licencjata, dyplomowanego ekonomisty lub równorzędnym (53 proc.). W sumie wykształcenie wyższe ma aż 54,7 proc. pracujących kobiet i tylko 25,2 proc. pracujących mężczyzn.

Jedna trzecia panów w Małopolsce ma wykształcenie zasadnicze zawodowe, gimnazjalne lub podstawowe (także niepełne). U Małopolanek ów odsetek wynosi tylko 15 proc. 89 tys. mężczyzn i 58 tys. kobiet ma wykształcenie średnie zawodowe, a 23 tys. mężczyzn i 29 tys. kobiet – średnie ogólnokształcące.

Przewaga kobiet będzie się z każdym rokiem pogłębiać. Wśród 145 tys. studentów wyższych uczelni w Małopolsce aż 85 tys. (prawie 60 proc.) to panie. Jak widać, są i będą one w naszym regionie zdecydowanie lepiej wykształcone od panów. Jak dotąd nie znalazło to jednak odzwierciedlenia w zarobkach.

Szokująca luka płacowa w Małopolsce: 30 procent na niekorzyść kobiet po studiach

Tuż przed pandemią zarabiał przeciętny mężczyzna z tytułem magistra i lekarza lub stopniem doktora zarabiał w Małopolsce 8042 złote brutto. Kobieta o identycznym wykształceniu dostawała… 5344 zł brutto, czyli o prawie jedną trzecią mniej. W niektórych grupach wiekowych różnica była jeszcze większa, a w wielkich firmach (powyżej 2 tys. pracowników) wręcz szokująca.

W firmach i instytucjach zatrudniających powyżej 9 osób pracuje w sumie 721 tys. mieszkańców Małopolski, w tym niespełna 362 tys. mężczyzn i 359 tys. kobiet. Średnia pensja ogółu panów wyniosła tuż przed pandemią 6344 zł brutto, zaś pań – 4423 zł, czyli aż o 17 proc. mniej. Paradoksalnie: z raportu GUS wynika, że wraz z wykształceniem przepaść w zarobkach między obiema płciami… rośnie. W przypadku doktorów, magistrów i lekarzy wynosi aż 32 procent!

W gronie osób z tytułem licencjata mężczyzna mógł liczyć przeciętnie na 6661 zł miesięcznie, a kobieta na 4667 zł. Różnica wynosi tu zatem blisko 2 tys. zł (30 proc.). W gronie osób z wykształceniem policealnym było to - odpowiednio – 4764 i 3810 zł, a wśród zatrudnionych z wykształceniem średnim zawodowym - 4324 i 3449 zł.

Również wśród osób o najniższych kwalifikacjach mieliśmy do czynienia z szokującą różnicą w zarobkach między obiema płciami: mężczyźni dostawali średnio 3,8 tys. zł, a kobiety o tysiąc mniej.

Dane GUS wskazują także, że owe różnice są silnie uzależnione od wieku. W gronie najmłodszych pracowników (do 24 lat) panowie zarabiają średnio 3,6 tys. zł, a ich koleżanki 3,2 tys. zł, ale już w kolejnym przedziale (od 25 do 34 lat) jest to odpowiednio 5,3 i 4,3 tys. zł. W przedziale od 35 do 44 lat mamy 5,9 tys. zł u mężczyzn i niecałe 4,7 tys. u kobiet, zaś w wieku od 45 do 54 lat – 5,4 tys. wobec 4,4 tys. zł. W kolejnych przedziałach płace się wyrównują – w okolicach 60-tki różnica na korzyść mężczyzn wynosi już tylko kilka złotych.

Mnóstwo zależy także od wielkości firmy lub instytucji. W tych zatrudniających do 19 osób kobiety zarabiają odrobinę… więcej od mężczyzn (średnio 3410 zł wobec 3346 zł), ale w nieco większych (do 49 osób) już trochę mniej (3962 wobec 4157). W podmiotach od 50 do 99 zatrudnionych panie mogą liczyć na 4,4 tys. zł, a panowie na ponad 5 tys. zł.

W firmach średnich (250 osób) różnica na niekorzyść kobiet wynosi już ponad tysiąc złotych, zaś w wielkich (ponad 1 tys. pracowników) przekracza półtora tys. zł. W podmiotach największych (czyli przede wszystkim instytucjach publicznych) panie zarabiają o 40 proc. mniej od panów…

Naukowcy z Instytutu Badań Strukturalnych (raport: Nierówności płacowe kobiet i mężczyzn. Pomiar, trendy, wyjaśnienia) tłumaczą, że niektóre zawody (np. nauczyciela) są mocno sfeminizowane, a przy tym niżej płatne niż te, w których dominują mężczyźni (np. informatyka) – co wpływa na przytoczone wyżej dane, zwłaszcza średnie. Jednocześnie mężczyźni są bardziej aktywni zawodowo od kobiet (większy odsetek z nich pracuje lub szuka pracy), co również rzutuje na dane prezentowane przez GUS. Nie zmienia to faktu, że pracujące Małopolanki są zdecydowanie lepiej wykształcone od pracujących Małopolan, a mimo to w większości profesji zarabiają znacznie mniej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto