Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radosław Sobolewski: W Wiśle Kraków jest coś magicznego

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Szkocki
- Już są emocje. Podwójne niż przed każdym innym meczem - mówi trener Wisły Płock Radosław Sobolewski, który mocno związany jest z Wisłą Kraków. W niedzielę obie drużyny zagrają w ramach 9. kolejki ekstraklasy.

- Jakub Wawrzyniec będzie gotowy na niedzielny mecz?
- Zobaczymy, jeszcze się nie zdecydowałem…

- Zacząłem od tej zabawnej sytuacji z pomyłką w nazwisku Jakuba Rzeźniczaka, która miała miejsce na konferencji przed meczem z Legią Warszawa, bo to jakie ona wywołała reakcje, również samego Rzeźniczaka, pokazuje chyba, że na brak dobrej atmosfery w Wiśle Płock nie możecie narzekać.
- To nas trochę rozluźniło, redaktor nas rozbawił na tej konferencji swoją pomyłką. Trochę nam to pomogło, bo miało to miejsce po bardzo niekorzystnym wyniku meczu z Zagłębiem.

- Do spotkania z Legią przystępowaliście właśnie po wysokiej porażce 0:5 w Lubinie. Chyba jednak nie mogło się dla was lepiej zdarzyć, że tak szybko mieliście kolejny mecz. W dodatku tak prestiżowy, jak derby Mazowsza. Czasu na rozpamiętywanie klęski z Zagłębiem nie było zatem dużo.
- Zgadza się, nie mieliśmy czasu na lizanie ran i rozpamiętywanie tego, co stało się w Lubinie. Mieliśmy natomiast wielką szansę na rehabilitację i to z tak renomowanym rywalem. Mobilizacja była zatem jeszcze większa niż zwykle, a ja cieszę się, że reakcja zespołu była tak dobra.

- Nic nie ujmując waszej grze i wygranej, myśli pan, że Legia was trochę zlekceważyła?
- Nie wiem, o to trzeba by zapytać naszych rywali.

- Po tej wygranej poprawiła się również wasza sytuacja punktowa. Dzięki temu w niedzielę możecie przeskoczyć w tabeli kolejnego rywala, Wisłę Kraków, do której tracicie obecnie tylko jeden punkt.
- Tylko, że my na razie nie patrzymy na tabelę. Mamy takie podejście, że koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu. W tabelę będziemy patrzeć po nieco dłuższym czasie. Teraz chcemy po prostu w każdym meczu łapać punkty, bo te będą bardzo ważne w kontekście ostatecznego rozrachunku i walki o utrzymanie w ekstraklasie.

- Jakie ma pan przemyślenia po kilku tygodniach pracy w Płocku. Patrząc z oddali można dojść do wniosku, że ma pan dość dobrze zbilansowany zespół, w którym są piłkarze o uznanej w Polsce marce, ale też kilku młodych, na dorobku. Dla trenera taka mieszanka to chyba najlepsza rzecz?
- Mamy kilku naprawdę ciekawych zawodników. Niektórzy są teraz kontuzjowani, jak choćby Mikołaj Kwietniewski czy Hubert Adamczyk. Uważam, że to młodzi ludzie, którzy mogą w piłce coś osiągnąć. Wszystko zależy od nich. Są też w szatni doświadczeni piłkarze. Niektórzy wyglądają bardzo dobrze fizycznie. Dla trenera to rzeczywiście jest dobra sprawa.

- Pański pomysł na grę nie jest zaskoczeniem. Widać, że chcecie budować swoje akcje od bramki. To przypomina filozofię, która obowiązuje również w Krakowie.
- Chyba każdy trener, który wyszedł z krakowskiej szkoły futbolu, chce grać w ten sposób. Tak samo chcą grać Maciek Stolarczyk, Kaziu Moskal. Mnie również jest bliska sercu taka właśnie filozofia. Wiem, że poprzez takie granie piłkarz może się rozwijać, podnosić swoje umiejętności. Ja oczywiście koncentruję się na codziennej pracy, ale mam też w głowie coś takiego, że jeśli kiedyś się pożegnamy, to chciałbym, żeby coś w Płocku po mnie zostało, najlepiej lepsi piłkarze.

- Serce mocniej bije na myśl o tym, co czeka pana w niedzielę?
- Oczywiście. Już są emocje. Podwójne niż przed każdym innym meczem.

- Od strony czysto zawodowej jest panu łatwiej przygotować się do tego spotkania? O Wiśle Kraków wie pan przecież praktycznie wszystko.
- Teoretycznie może być łatwiej. Nie zapominajmy jednak, że po drugiej stronie są bardzo dobrzy, inteligentni trenerzy, którzy mogą pewne rzeczy pozmieniać, żeby pomieszać nam szyki. Teoretycznie rzeczywiście może być mi łatwiej, jeśli chodzi o analizę przeciwnika. To są rzeczy, w które w klubach inwestuje się mnóstwo pieniędzy, żeby dokładnie poznać mocne i słabsze strony rywali. Ja w Wiśle Kraków spędziłem z tymi chłopakami wiele lat, więc to dla mnie jest jakiś plus. Trener Stolarczyk może jednak wymyślić zupełnie inny plan na ten mecz.

- Pewnie w zespole „Białej Gwiazdy” przygotują nowe rozwiązania stałych fragmentów gry, za które odpowiadał pan w Krakowie…
- A to na pewno… Będą pod tym kątem chcieli przygotować się jak najlepiej i nas zaskoczyć. Wiem, że krakowianie będą chcieli wygrać w Płocku. W Wiśle Kraków apetyty wciąż pozostają bardzo duże i pewnie nieco odmienne niż nasze.

- Jest pan w stałym kontakcie z ludźmi z Wisły Kraków?
- Tak, jesteśmy w stałym kontakcie. Rozmawiamy z Maćkiem Stolarczykiem, piszemy do siebie, SMS-ujemy. Dzwoniliśmy też w czwartek z Mariuszem Kondakiem do trenera Kazimierza Kmiecika, żeby złożyć mu serdeczne życzenia urodzinowe.

- To jakiego meczu pan się spodziewa? Takiego, w którym obie drużyny nastawią się na ofensywę?
- Trochę się boję, że jak spotkają się trenerzy, którzy tak dobrze się znają, jak my z Maćkiem, to wyjdą z tego piłkarskie szachy.

- Gracie o dość nietypowej porze, bo dawno nie było meczu w ekstraklasie prawie w samo południe.
- Przypominają się stare czasy, gdy nie było jeszcze oświetlenia na wszystkich stadionach, gdy nie było podgrzewanych boisk. Jest nietypowa pora, ale dla nas trenerów to też jest jakaś nowość, którą trzeba ująć w przygotowaniach.

- Zostawmy na moment niedzielny mecz. W swojej karierze piłkarskiej grał pan w kilku klubach, ale utożsamiany jest pan głównie z Wisłą Kraków. Co takiego jest w „Białej Gwieździe”, że tak mocno się pan do niej przywiązał?
- Jest coś magicznego w tym klubie, coś wielkiego! Wisła wciąga… To jest klub, który umie budować swoją tożsamość. Dzieje się tak dlatego, że w Krakowie potrafią korzystać ze swoich byłych piłkarzy. Zawodnicy po zakończeniu kariery często zostają w klubie, pracują w charakterze trenerów. To z kolei powoduje, że rodzi się taka sztafeta pokoleń. Później przychodzą nowi zawodnicy, widzą jak to wygląda z bliska i tak rodzi się szacunek do tego klubu. Jeśli ludzie widzą, jak szanuje się tutaj legendy, to przesiąka się tym wszystkim. W moim przypadku nie było przecież tak, że z dnia na dzień Wisła była mi aż tak bliska. To się rodziło latami, przesiąkałem tym specyficznym wiślackim klimatem, środowiskiem i z czasem mocno się w to wszystko wciągnąłem.

- W niedzielę sentymenty będą musiały jednak pójść na bok.
- Niby tak, ale i tak będę przecież w tym meczu kibicował Wiśle…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Radosław Sobolewski: W Wiśle Kraków jest coś magicznego - Gol24

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto