Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Są dzieci i zero alimentów

Magdalena Balicka
Sylwia i Katarzyna same wychowują dzieci. Ich mężowie nie poczuwają się do płacenia alimentów. Fundusz alimentacyjny wspiera tylko najbiedniejszych. Reszta musi radzić sobie sama.

Sylwia z Trzebini od kilku lat spłaca gigantyczny kredyt (ponad 400 tys. zł), który po ślubie wzięła z mężem na budowę domu, oraz inne długi po mężu. Z jego strony nie ma żadnego wsparcie ani w spłacie, ani w wychowaniu trójki dzieci. Kobieta nie ma z czego utrzymać rodziny.
Mężczyzna zwolnił się z dobrze płatnej pracy i zatrudnił u kolegi w firmie budowlanej, gdzie oficjalnie zarabia najniższą krajową. Alimentów nie płaci. Rodzinie grozi też eksmisja, bo dom zajęty jest przez komornika. Niedługo będzie jego czwarta licytacja.

Pani Sylwia i jej dzieci żyją z funduszu alimentacyjnego (1,4 tys. zł na miesiąc) oraz tysiąca złotych pensji (drugie tyle zabiera komornik). - Miałam 19 lat, gdy urodził się pierwszy syn. Dziś ma 18 lat. Potem pojawił się drugi, a sześć lat temu córeczka. Wtedy właśnie zaczął się sypać nasz związek - zaczyna swą opowieść Sylwia.- Mąż miał dobrze płatną pracę, mimo to zaczął działać dodatkowo w innym biznesie. Noga mu się powinęła - relacjonuje trzebinianka. Jej konto po raz pierwszy zajął komornik. Wraz z kłopotami finansowymi zaczęły się kłótnie w domu, alkohol, wyzwiska. - Gdy przestał płacić na dzieci, złożyłam sprawę o alimenty - opowiada.

Nie płacił. Tak jest do dziś. Oficjalnie ma tylko tyle, by sam się mógł utrzymać.
Kobieta mieszka z dziećmi w domu, który wybudowali zaraz po ślubie. - Część pieniędzy mieliśmy z wesela, a na resztę zaciągnęliśmy kredyt w banku. Tyle tylko, że postawiliśmy budynek na działce męża, którą dostał od teściowej - wyznaje ze łzami w oczach Sylwia.

Teraz nie dość, że sama musi spłacać zaległy kredyt, to dom nigdy nie będzie jej ani jej dzieci. Licytacja domu odbyła się już cztery razy. Kiedyś w końcu zostanie sprzedany, a wtedy rodzina wyląduje na bruku.
- Nie mam dokąd pójść. Rodzice mieszkają w małym domu pod Trzebinią. Nie mają miejsca, by przygarnąć mnie z trójką dzieci - zaznacza. Nie może zrozumieć, dlaczego nikt nie pociąga jej męża do odpowiedzialności.

- Był raz w zakładzie karnym po tym, jak groził mojemu ojcu i mnie, że nas pozabija. Zamiast 7 miesięcy przesiedział 3 - opowiada kobieta. Nie stać jej na prawnika, który podpowiedziałby, co robić. Boi się, że wkrótce nie będzie jej stać nawet na jedzenie dla dzieci. Na razie Ośrodek Pomocy Społecznej opłaca dwójce młodszych obiady w szkole.
W podobnej sytuacji jest Katarzyna z Chrzanowa. Od 15 lat sama wychowuje syna. Choć sąd wiele lat temu przyznał jej 300 zł alimentów na dziecko, nie zobaczyła nigdy ani złotówki.

- Były mąż oficjalnie nie pracuje ani nie ma żadnego majątku - opowiada. Faktycznie jej były od kilku lat mieszka i pracuje za granicą. Komornik jednak nigdy nie ściągnął od niego grosza. Na alimenty z funduszu nie ma co liczyć, bo zarabia więcej niż minimum, czyli na siebie i syna ma ponad 725 zł miesięcznie.

W takiej sytuacji jak pani Sylwia i Katarzyna, jest wiele kobiet. Jeśli ojciec dziecka jest niewypłacalny i państwo nie może odzyskać od niego pieniędzy wydanych matce z funduszu alimentacyjnego, jego dług wobec państwa rośnie. Może skutkować nawet więzieniem. Tyle tylko, że dla matki samotnie wychowującej dzieci nic to nie zmienia. Samą satysfakcją, że ich były partner nie pozostaje bezkarny, nie nakarmi dzieci. - Należy zmienić prawo tak, by wyrodni tatusiowie czuli, że ciąży na nich odpowiedzialność karna - komentuje Anna Kupczyk z Chrzanowa. Jest za przywróceniem prac społecznych dla "alimenciarzy". Na starość to oni będą żądać od dzieci alimentów. Według prawa mogą.

Z Grażyną Lipą, szefową chrzanowskiego Sądu Rejonowego rozmawia Magdalena Balicka.
Pani Sylwia spłaca długi męża, choć już nie są razem. Ma inne wyjście?

Może złożyć pozew o ustanie wspólnoty majątkowej, tak by nie musiała więcej płacić tego, co bez jej wiedzy pożyczył mąż. Musi jednak udowodnić, że nie miała pojęcia o kłopotach finansowych męża. Potrzebni są świadkowie i dowody.

A co z alimentami? Pani Sylwia twierdzi i ma na to dowody, że mąż specjalnie zwolnił się z dobrze płatnej pracy, a potem zatrudnił, by zarabiać minimum i uniknąć odpowiedzialności.
Kobieta powinna złożyć sprawę w sądzie o podwyższenie alimentów. Sąd będzie brał pod uwagę nie tylko aktualne zarobki męża, ale też jego możliwości zarobkowe. Jeśli nie posiada orzeczenia o niepełnosprawności, wówczas może znaleźć pracę lepiej płatną czy dodatkowe zajęcie.

A co z matkami czy ojcami, których byli partnerzy wyjechali za granicę do pracy i nie płacą alimentów?

Sądy zajmują się coraz częściej tzw. obrotami zagranicznymi. Piszemy do ambasady danego kraju o sprawdzenie danej sprawy. By ją wszcząć w sądzie rodzinnym, musimy jednak mieć dokładny adres i nazwę jego pracodawcy za granicą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto