Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smuda: Trudno. Nie wezmę Wisły

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik / Polska Press
Franciszek Smuda nie zostanie trenerem Wisły Kraków. „Franza” zniechęciła reakcja części kibiców, którzy obrażali go na meczu z Piastem Gliwice.

Franciszek Smuda wsłuchał się w głos trybun i postanowił, że nie zostanie czwarty raz trenerem Wisły Kraków. „Franz” chciał pomóc „Białej Gwieździe” w dramatycznie trudnej sytuacji, ale wyzwiska i transparent, na którym napisano „Smuda, łapy precz od Wisły” zniechęciły go do powrotu na ul. Reymonta.

- Nie jest miło słuchać wyzwisk pod swoim adresem, ale ja mam grubą skórę i pewnie bym to wytrzymał - powiedział nam Franciszek Smuda. - Tylko, że z doświadczenia wiem, iż takie okoliczności odbijają się też na piłkarzach, drużynie. Pamiętam, jak był bojkot za czasów Jacka Bednarza i w szatni piłkarze mówili tylko o tym. A zawodnicy potrzebują teraz spokoju, bo muszą koncentrować się na grze w najbliższych meczach. Dlatego lepiej będzie, jeśli ja Wisły teraz nie wezmę. Choć będę trzymał za nią kciuki! Jestem pewien, że wyjdzie z tych tarapatów i utrzyma się w ekstraklasie.

Skoro Smuda Wisły nie przejmie, to wiadomo już, że w najbliższym meczu z Koroną Kielce zespół poprowadzi jeszcze Marcin Broniszewski. Po tym jak jednak Smuda odmówił przejęcia drużyny, trwają intensywne poszukiwania szkoleniowca. Nie zostanie nim Maciej Skorża, z którym rozmawiano, ale ze względów osobistych musiał odmówić. Być może Wisła sięgnie po trenera z zagranicy, choć nie zostanie nim raczej Krunoslav Jurcić, który był przymierzany do „Białej Gwiazdy” już kilka miesięcy temu, a ostatnio stracił pracę w Mariborze. Na razie jednak temat zatrudnienia Chorwata jest nieaktualny.

W cieniu tych wszystkich spekulacji piłkarze muszą przygotować się do wspomnianego meczu z Koroną. Meczu niezwykle ważnego. Zwycięstwo pozwoliłoby im wydostać się ze strefy spadkowej. Porażka sprawi, że mogą w niej pozostać na dłużej.

To sytuacja, z jaką za czasów Tele-Foniki w Wiśle nikt nie musiał się mierzyć. To jednak również efekt tego, co w klubie z ul. Reymonta działo się przez kilka ostatnich lat, gdy kryzys pogłębiał się z roku na rok. O ile jeszcze w dwóch poprzednich sezonach udawało się zakwalifikować do pierwszej ósemki, o tyle teraz szanse na to stopniały praktycznie do zera, a i w rundzie finałowej nie będzie można być pewnym, że „Biała Gwiazda” utrzyma się w ekstraklasie.

Poważne problemy Wisły rozpoczęły się na dobrą sprawę latem 2011 roku, gdy zmontowana za wielkie pieniądze, jak na polskie warunki, drużyna nie wywalczyła awansu do Ligi Mistrzów. Pamiętny wieczór 23 sierpnia 2011 roku, gdy Wisła przegrała rewanżowy mecz w Nikozji z APOEL-em, można określić jako symboliczną datę, od której „Biała Gwiazda” krok po kroku, miesiąc po miesiącu staczała się w coraz głębszy kryzys.

Nie jest miło słuchać wyzwisk pod swoim adresem. Ja mam grubą skórę, ale zawodnicy...

Miłym przerywnikiem był jeszcze awans do fazy pucharowej Ligi Europy w dramatycznych okolicznościach. Zapewne gdy w lutym 2012 roku Wisła przegrywała rywalizację ze Standardem Liege, niewielu pomyślało, iż mogą to być ostatnie mecze w europejskich pucharach na długie lata. Mało kto był bowiem świadom tego, jak wielkie problemy ma Wisła.

A kolejne lata to głównie płacenie rachunków z przeszłości. Zaciskanie pasa, redukcje w klubie i kolejne przegrywane sprawy z byłymi piłkarzami, którym ostatecznie i tak trzeba było lub - tak jak w przypadku Milana Jovanicia - trzeba będzie zapłacić zaległe wynagrodzenie, liczone w setkach tysięcy euro.

To również postępujący z roku na rok spadek jakości pierwszej drużyny, do której przychodzili zawodnicy o umiejętnościach, z jakimi jeszcze kilka lat wcześniej nie mieliby prawa nawet myśleć o propozycji gry w krakowskim klubie.

Przez cały ten czas byliśmy świadkami zakłamywania rzeczywistości. Kolejni prezesi, jakby na przekór faktom, zapowiadali grę o europejskie puchary, choć gołym okiem widać było, że gra toczy się już głównie o przetrwanie.

Na krótki czas sytuację rzeczywiście uratował Franciszek Smuda, pod kierunkiem którego drużyna nadspodziewanie długo utrzymywała się w 2013 roku w czołówce. I „Franz” ma jednak swoje na sumieniu. To on pozbył się z klubu charyzmatycznego Radosława Sobolewskiego, wojownika, który na trudne czasy przydałby się jak mało kto.

Łatwo przy ul. Reymonta nie miał też Kazimierz Moskal, który rywalizację o schedę po Smudzie wygrał o włos z Jackiem Zielińskim, obecnym trenerem Cracovii. Wisła Moskala nie robiła oszałamiających wyników, bo ta drużyna robić ich nie mogła. Miała jednak przynajmniej swój styl. Nie można też zapominać, że Moskal musiał się mierzyć z takimi problemami, jak wyjątkowo krótka ławka rezerwowych oraz wielomiesięczne zaległości w wypłatach dla piłkarzy.

Mimo wszystko paradoksem jest, że Wisła spadła w tabeli ekstraklasy tak nisko akurat w momencie, gdy choć trochę poprawiła się sytuacja finansowa. Gdy piłkarze mają wypłacone wszystkie zaległości i gdy w końcu udało się pozyskać kilku niezłych zawodników. Żeby myśleć jednak o ostatecznym wyjściu na prostą, Wisła musi pozostać w ekstraklasie. Dlatego gra dzisiaj toczy się o coś więcej niż uniknięcie degradacji. Ona toczy się o być albo nie być „Białej Gwiazdy”.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto