Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażak Bartek ocalił życie 75-latka, budząc jego chore serce do pracy

Paweł Chwał
Bartłomiej Siedlik w OSP w Ryglicach aktywnie działa od gimnazjum
Bartłomiej Siedlik w OSP w Ryglicach aktywnie działa od gimnazjum Paweł Chwał
19-letni druh z OSP nie miał wątpliwości jak działać, gdy usłyszał, że skrzypek miał zawał. Podłączył nieprzytomnego do defibrylatora, który kupiła jednostka i pół godziny reanimował.

Józef Gubernat przyjechał jako gość na imprezę „Babski Comber”, która tradycyjnie już odbywała się w ryglickim spichlerzu. Na co dzień mieszka w Tarnowie, ale przez wiele lat związany był z miejscowym zespołem ludowym W Kuźni u Kowala. Grał w nim jako skrzypek.

Kilka minut przed godz. 20, podczas imprezy ostatkowej, 75-letni mężczyzna nagle poczuł się źle i zasłabł.

- Film mi się urwał. Dzisiaj nie pamiętam nic, co się wówczas ze mną działo. Jak się ocknąłem, leżałem już w szpitalu - opowiada Józef Gubernat.

Mężczyzna przeszedł zawał serca. Dziś nie ma żadnych wątpliwości, że żyje wyłącznie dzięki temu, że znaleźli się ludzie, którzy - widząc, co się z nim dzieje - od razu rzucili się na ratunek.

Jako pierwsza resuscytację podjęła uczestnicząca w „ostatkach” w spichlerzu miejscowa położna. Nie przynosiła ona jednak skutku. Mężczyzna wciąż leżał bez ruchu i nie oddychał.

- Byłem akurat sam w remizie, kiedy zadzwonił do mnie kolega, który był w spichlerzu i opowiedział mi o tym, co się tam wydarzyło - opowiada 19-letni Bartłomiej Siedlik, strażak-ochotnik z OSP w Ryglicach, uczeń III klasy technikum informatycznego w miejscowym Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych.

Chłopak bez zastanowienia wziął w ręce defibrylator AED, który jednostka posiada od kilku lat i pobiegł w kierunku spichlerza. Włączył urządzenie, zgodnie z instrukcją przykleił na klatce piersiowej i plecach 75-latka specjalne elektrody i zaczął wykonywać polecenia zgodnie z podawanymi przez głośnik komendami.

- Pierwszy, wysłany przez defibrylator impuls nie przyniósł efektu. Po drugim, stan mężczyzny również się nie poprawił. Dopiero za trzecim razem serce zaczęło bić prawidłowym rytmem, a 75-latkowi wrócił oddech - opowiada Bartłomiej Siedlik.

19-letni strażak, cały czas, między wysyłanymi przez defibrylator impulsami, reanimował nieprzytomnego mężczyznę, wykonując mu m.in. sztuczne oddychanie i masaż serca. Tempo ucisków kontrolował za pomocą informacji, które pojawiały się na wyświetlaczu urządzenia. Prowadzona przez niego akcja trwała blisko pół godziny. Zakończyła się wraz z przyjazdem pod spichlerz karetki pogotowia, która wysłana została do Ryglic z Szerzyn. Mężczyzna był wprawdzie nadal nieprzytomny, ale jego życie nie było już zagrożone.

- Ten młody chłopak w uratowanie mnie włożył chyba dużo siły - mówi Józef Gubernat. Skutkiem półgodzinnego masażu jest bowiem ból w klatce piersiowej, który mężczyzna wciąż odczuwa, kiedy chce głębiej odetchnąć. To był jego drugi zawał. Pierwszy przeszedł 30 lat temu. Od tamtej pory cały czas był na lekach i kontrolnie chodził do lekarza. 75-latek nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że swoje życie zawdzięcza Bartkowi i temu, że zabrał on ze sobą defibrylator. Uzmysłowili mu to na kardiologii w szpitalu im. Szczeklika, w którym dochodził do siebie przez blisko dwa tygodnie. - Słowo „dziękuję” to w tym wypadku za mało - mówi Józef Gubernat, który nie wyklucza, że da dla strażaków z Ryglic specjalny koncert na skrzypcach.

Bartłomiej Siedlik za bohatera się nie uważa. Twierdzi, że zrobił to, co dla niego należało a czego nauczył się m.in. podczas zorganizowanego rok wcześniej, z budżetu obywatelskiego, kursu pierwszej pomocy. Ten dał mu nie tylko potrzebną wiedzę, ale przede wszystkim poczucie pewności.

Gdzie po defibrylator?
Defibrylacja oznacza dosłownie zakończenie migotania komór. Jest jedyną, a zarazem skuteczną metodą zwiększającą szanse przeżycia podczas określonych zaburzeń pracy serca. Defibrylatory AED (z ang. - Automated External Defibrillator) to niewielkie urządzenie, bardzo zaawansowane technologicznie, a zarazem proste w obsłudze nawet dla osób, które nie mają zawodowo nic wspólnego z medycyną. Po przyklejeniu elektrod do klatki piersiowej, urządzenie samo diagnozuje stan chorego i za pomocą komend głosowych instruuje jak należy postępować, by uratować czyjeś życie.

W Tarnowie i regionie defibrylatorami dysponują nie tylko strażacy (w PSP jest 6 takich urządzeń, 14 kolejnych mają jednostki OSP) oraz ratownicy pogotowia (są na wyposażeniu każdej z 13 karetek). Można je także znaleźć w obu tarnowskich galeriach handlowych, CH Max, w siedzibie PZU przy ul. Bema, starostwie powiatowym przy ul. Narutowicza, Straży Miejskiej na Brodzińskiego, a od niedawna także w tarnowskim sądzie przy ul. Dąbrowskiego.

ZOBACZ TAKŻE: Zmiana czasu z zimowego na letni

źródło: naszemiasto.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto