Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tczew- Rajkowy. Święty Hubert kule nosił

Józef M. Ziółkowski
Kazimierz Bigus niesie upolowanego lisa.
Kazimierz Bigus niesie upolowanego lisa.
Las ma w sobie coś magicznego. Jednym sypnie jesienną porą grzybami. Innym zaszeleści pożółkłymi liśćmi. Myśliwi z Koła Łowieckiego Szarak w Tczewie liczą, że w czasie dorocznego polowania święty Hubert, ich patron ...

Las ma w sobie coś magicznego. Jednym sypnie jesienną porą grzybami. Innym zaszeleści pożółkłymi liśćmi. Myśliwi z Koła Łowieckiego Szarak w Tczewie liczą, że w czasie dorocznego polowania święty Hubert, ich patron unoszący się nad lasem, zadba by "Bór darzył". Ale z humorem świętego, podobnie jak i ludzkim, różnie bywa. W tym roku było gorzej.

W czasie hubertusowego polowania dopisała natomiast pogoda. I las w tym roku jesienią jakby letni. Wiele drzew stoi jeszcze w liściach, a na leszczynie prawie pękają świeże pączki listowia. W resztkach porannej mgły przeglądają się pierwsze promienie słońca, wtedy myśliwi stają na zbiórkę. Dyscyplina jak w wojsku. Każdy z 32 uczestników, z uśmiechem na ustach, ale musi się jej podporządkować. Z dubeltówką nie ma żartów. Najpierw przemawia Mariusz Nagórski, prezes Koła Łowieckiego Szarak. Informuje kto tym razem nosi apteczki. I o tym, że jeszcze o tej porze można spotkać w lesie grzybiarzy. Nie wolno też polować na sarny. Są instrukcje dla naganki.
- Obyśmy się w dobrach humorach spotkali po południu - kończy Nagórski.
Łowczy Jan Mazurowski dodaje, że nie wolno nikomu oddawać broni. Będą kontrole, czy jest ona rozładowywania po zakończeniu pędzeń, czyli przejścia naganki przez wydzielony sektor lasu. Myśliwi otrzymują karteczki z numerkami, na których zaznaczono w jakiej kolejności podczas kolejnych pędzeń mają stawać na linii. Z niej wolno im strzelać z 40 metrów do zwierzyny wybiegającej miotu, czyli fragmentu lasu. Na zakończenie Jan Przychodzeń robi wspólne zdjęcie.

- Nie uczestniczę w polowaniach zbiorowych - mówi Przychodzeń. - Wolę w tym czasie polować z aparatem fotograficznym.
Myśliwi dzielą się na dwie grupy. Jedną poprowadzi Jan Mazurowski, a drugą Mariusz Nagórski. - Pan pójdzie z nami - wskazuje prezes Szaraka.
Człapiemy leśną drogą i rozmawiamy o polowaniu na kaczki.
- Możecie w tym roku strzelać do kaczek - pytam.
- Możemy - odpowiada kpiarsko jeden z myśliwych i zaraz dodaje: - Tylko jak leci z ptasią grypą nie wolno strzelać.
W pierwszym pędzeniu pada jeden zając. Trafił go Dariusz Daga. Dzisiaj zając to rarytas. W Szaraku na patrona koła wolno polować tylko w czasie hubertusowego święta lub zbiorowych polowań. Teraz zajęcy jak na lekarstwo. Myśliwi z Szaraka kupują zające i wypuszczają je na pola.
- Może się rozmnożą - liczy Nagórski. - Jednak młode niszczone są przez drapieżniki. Strasznie rozmnożyły się lisy. A te nie tylko polują na zające, ale potrafią zadusić młodą sarenkę. Drapieżnikami są też kruki będące pod ochroną.

Stajemy pod drzewem, myśliwy z przodu, ja za tyłu. Zastygamy. Z drzewa wirując spadają liście. Z oddali słychać pohukiwania naganki, która idzie w naszym kierunku. Głowa myśliwego chodzi jak radar, od lewej do prawej strony. Po obu stronach w odległości kilkunastu metrów od nas kolejni myśliwi.
- Pierwszy zawsze wypada z gęstwiny lis - mówi szeptem myśliwy. - Może i tak będzie?
Święty Hubert wysłuchał prośby. W gęstwinie pomiędzy drzewami wlokąc rudą kitę kluczy lis. Po chwili lasem niesie się głuchy huk. Gdy pada strzał inni myśliwi zastanawiają się co upolował ich kolega. A może był to pudlarski, czyli chybiony strzał. Tym razem lisem okazał się myśliwy, który przechytrzył rudzielca.
Idziemy w kierunku śródleśnej polany. Tuż przy drodze grób ze zniczem otulony kwiatami. W środku lasu zastanawiający znak pamięci, ale i tajemnicy.
- To grób niemieckiego żołnierza, który zdezerterował - mówi jeden z myśliwych. - Ludzie z Rajków dbają o miejsce pochówku.

Olgierd Wojtuszkiewicz siada w kępie brzóz. Mówi, że w kole jest od 22 lat. Teraz pełni funkcję sekretarza.
- Dzisiaj przyjmiemy trzech nowych myśliwych - mówi Wojtuszkiewicz. - Tradycją jest, że składają oni ślubowanie z udziałem myśliwego, który był ich opiekunem, gdy ci się szkolili.
Zagadaliśmy się. Z prawej i lewej strony słychać strzały. Dym z dwururek unosi się nad polaną. Obok nas przebiega sarna. Odskoczywszy kilkadziesiąt metrów patrzy z tyłu na nas, jakby wiedziała, że dzisiaj nikt do niej celować nie będzie. Kazimierz Bigus niesie kolejnego lisa.
- Facet ma farta - myślę. Trzeba się przykleić do niego, może zobaczę jaki ma refleks.
Weszliśmy na górę. Po lewej stronie widać było zrąb lasu graniczącego z zagajnikiem. Z gęstwiny wybiegł najpierw pies, potem wyszedł grzybiarz, za nim kolejny. Wszyscy podreptali ścieżką w dół. Z lewej strony grzbietem wzniesienia wolno sunął lis. Był jednak dalej niż przyzwolone do strzału 40 metrów. Uszedł. Myśliwy opuścił fuzję.

Wyjął rogową tabakierkę.
- Trzeba umęczyć się na łowach. Prócz mięsa czy futra, tropić piękno przyrody, żyć dla wspomnień jutra - wycedził, sypiąc tabakę na rękę. Potem wypalił do mnie: - Czy wie pan kiedy zaczął się zwrot w myślistwie?
- Nie wiem - odparłem, poczuwszy się jak uczeń wyrwany do odpowiedzi.
- Od wynalazku prochu i broni palnej - powiedział, wkładając to torby naboje. -Proch strzelecki wynalazł Barthold Szwarc w 1320 roku. Wyczytałem to w książce "Myślistwo w Polsce i Litwie" z roku 1865.
Zaczął siąpić listopadowy deszcz, ale kończyło się też i polowanie. Podliczono, że dymem z prochu zapachniało w kniei 28 razy. Upolowano 6 lisów i jednego zająca. Mówiono, że zwierz został w kniei, bo takie jego prawo.
No cóż, myśliwy strzela, a św. Hubert kule nosi.

• Dorobek myśliwych

Do Koła Łowieckiego Szarak należy 67 myśliwych. Gospodarują oni na 4 obwodach leśnych i polnych, stanowiących 16 tys. hektarów ziemi. Koło ma 12 ha poletek gospodarczych, gdzie uprawiany jest na dokarmianie zwierzyny topinabur, rzepak, owies. Posadzono 1,5 ha wikliny nad Wierzycą jako matecznik dla zwierzyny. W tym roku na zimę zgromadzono 40 ton buraków, 4 tony kukurydzy i 2,5 tony owsa. Myśliwi z Szaraka zajmują się własną hodowlą kuropatw. Wypuszczono już 580 sztuk. Na terenie działalności koła znajduje się hodowla 3 tys. kuropatw, w które zaopatrywanych jest 77 kół łowieckich w woj. pomorskim. Corocznie w lutym i marcu odbywa się liczenie zwierzyny. Stanowi to podstawę do jej pozyskania. Na sezon 2005- 2006 koło ma pozyskać 16 sztuk jeleni, 72 dziki i 82 sarny.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto