Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwyczaje wielkanocne: Skąd się wziął zajączek wielkanocny i śmigus-dyngus?

Norbert Kowalski, współpraca Dorota Krupińska
Zwyczaje wielkanocne: Dawniej panny brano pod pachę i... do rzeki!
Zwyczaje wielkanocne: Dawniej panny brano pod pachę i... do rzeki! Marcin Oliva Soto / Polskapresse
Dawniej wierzono, że oblana w śmigus-dyngus dziewczyna nie zostanie starą panną. Kawalerowie często więc brali panny pod pachę i wrzucali do rzek! Dziś jest inaczej. Z kolei zajączek przynoszący prezenty w Wielkanoc, to zwyczaj, który poza Wielkopolską jest mało znany.

Wielkanocny poniedziałek to w polskiej tradycji nie tylko drugi dzień Świąt Wielkanocnych, ale przede wszystkim śmigus-dyngus. Tradycja, która w Polsce znana jest od pokoleń. Od pokoleń zmieniły się jednak również formy kultywowania tego zwyczaju.

Zwyczaj, którego nazwę znają wszystkie dzieci, w przeszłości wyglądał zupełnie inaczej. Trudno jednak stwierdzić, kiedy mógł pojawić się w Polsce. Prawdopodobnie ma korzenie pogańskie i w przeszłości był związany z obrzędami wyrażającymi radość z odejścia zimy i nadejścia wiosny. Jednak śmigus-dyngus początkowo był tradycją składającą się z dwóch różnych obyczajów, które wraz z upływem czasu "zlały" się w jeden.

Pierwotnie śmigus oznaczał smaganie rózgami (brzozowymi) po nogach lub udach oraz polewanie się wodą. Miało to symbolizować oczyszczenie z brudu, zdrowotnych dolegliwości, a nawet grzechu. Z kolei dyngus wywodzi się ze zwyczaju składania wizyt u znajomych i rodziny. Goście zazwyczaj mogli liczyć na poczęstunek oraz dary na drogę.
W przeszłości śmigus-dyngus trwał więc dwa dni. To dlatego, że jeszcze do XVII wieku w Polsce Wielkanoc była świętowana przez trzy dni. Dlatego też w wielkanocny poniedziałek tylko panowie mogli oblewać wodą panie. Damy miały okazję do rewanżu dzień później. Wtorek był zarezerwowany właśnie dla nich.

Tradycja początkowo nie przyjęła się zbyt mocno w miastach. Zupełnie inaczej było na wsiach. Tam im bardziej panna była przemoczona, tym większe miała powodzenie u panów. Nieoblane damy były wręcz smutne, gdyż to oznaczało, że panowie nie byli nimi zainteresowani. Panny najczęściej chowały się przed kawalerami w izbach albo wychodziły w grupach, bo samotny spacer mógł się skończyć kąpielą w rzece.

- Kawalerowie wchodzili jednak śmiało do domu i tam oblewali panny albo siłą trzymali je przy studni i polewali. Były nawet przypadki wrzucania panienek do rzeki. Pamiętam taką opowieść, że jak panny się zamknęły w domu, to chłopcy potrafili wejść na dach, wyrwać kawał strzechy i wejść do domu i tam je oblać. Nikt się temu nie dziwił. Lany poniedziałek to również dzień towarzyskich spotkań, wspólnych zabaw i potańcówek. Urządzano w ten dzień wesela - wyjaśnia profesor Jan Adamowski, kulturoznawca.

W ciągu dziesięcioleci tradycja uległa jednak dużej zmianie, a obecnie lany poniedziałek wygląda zupełnie inaczej. Powszechnym zwyczajem jest to, że wszyscy oblewają się ze wszystkimi. O pierwotnym znaczeniu śmigusa-dyngusa całkowicie zapomniano. Kobietom nie zależy już na tym, by mieć jak najbardziej przemoczone ubrania, wręcz przeciwnie, starają się uciekać od chłopaków oblewających się wodą.

- To piękna i ciekawa tradycja, ale wszystko zależy od naszej kultury i tego, jak ten zwyczaj pielęgnujemy. Jeśli przekroczymy pewną granicę, to możemy nawet ponieść odpowiedzialność karną - przestrzega Marek Kowaliński z wielkopolskiej policji.
Dlatego też w lany poniedziałek postarajmy się, by zabawa nie pochłonęła nas zbyt mocno, bo w najgorszym przypadku teoretycznie można nawet trafić do więzienia na pięć lat!

- Taka sytuacja może mieć miejsce, gdy oblewając daną osobę zniszczymy jej na przykład drogie ubrania lub telefon. Za zniszczenie czyjegoś mienia grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności - potwierdza Marek Kowaliński.

Wszyscy, którzy będą oblewać się wodą, powinni również pamiętać, by nie naruszyć nietykalności osobistej innych osób. Za to grozi kara do roku pozbawienia wolności.

- Sam zwyczaj oblewania się wodą nie jest przecież karany. Bardzo istotna jest jednak umowna granica dobrego smaku i kultury - mówi Marek Kowaliński i dodaje, że w przypadku przekroczenia tej granicy, bawiący się mogą dostać również mandat za nieobyczajne zachowanie w wysokości do 500 zł.

Policja przestrzega także przed rzucaniem woreczkami wypełnionymi wodą w ludzi czy samochody. - Zdarza się, że młodzi ludzie, często pod wpływem alkoholu, traktują ten dzień jako okazję do robienia świetnych "żartów", które w praktyce są czynami chuligańskimi - mówi Marek Kowaliński. Policja apeluje, by mimo wielkanocnego, radosnego nastroju, nie dać się ponieść całkowicie emocjom.

Śmigus-dyngus to nie jedyna wielkanocna tradycja. Zajączek, kogutek i rzucanie jajkami wpisały się do naszych obrzędów, ale nie wszędzie są kultywowane.

Szukanie zajączka to zwyczaj, który przywędrował do Polski z Niemiec. Zakorzenił się w Wielkopolsce, w innych rejonach kraju nie jest zbyt dobrze znany. Polega na tym, że dorośli chowają w ogrodzie, na łące albo domowych zakamarkach słodycze, a dzieci chodzą i zbierają je do koszyczka. Kto uzbiera najwięcej łakoci, wygrywa. Zamiast koszyczków mogą być także gniazdka.

- Zgodnie z tradycją koszyczki muszą być starannie przygotowane, najlepiej jak są wyścielone słomą lub dokładnie pociętą w paski kolorową bibułą. W dzieciństwie szukałem go w ogrodzie już od samego rana, sprawdzając wszystkie możliwe zakamarki - mówi ksiądz diakon Mariusz Heymann z parafii pw. św Stanisława Kostki w Poznaniu.

Zmodyfikowana i uwspółcześniona wersja polega na wyszukiwaniu koszyczka pełnego prezentów. Od kilku lat prezentami obdarowuje się już nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Szukanie zajączka to jednak doskonała okazja do spędzenia razem świątecznego czasu na świeżym powietrzu (jeśli dopisuje pogoda). We Francji czekoladowych jajek dzieci szukają w miejskich parkach.

Podczas wielkanocnych świąt można szukać nie tylko zajączka, ale także chodzić za kogutkiem. Ten stary zwyczaj przypomina nieco kolędowanie. Podobnie jak przemarsz Żandarów po poznańskiej Ławicy. Ptak, który także jest symbolem wiosny i płodności, był dawniej strugany z drewna. Ozdabiano go kolorowymi piórkami i wstążkami (czasem malowano w kwieciste wzory) i jeżdżono z nim po wsi, zbierając od gospodarzy datki. Najczęściej były to potrawy wielkanocne (głównie wędliny i mięsa oraz ciasta) albo pieniądze.

Rzucanie jajek to z kolei staropolska zabawa zaplanowana dla par. Po każdym rzucie, w którym udaje się nie rozbić jaja, pary odsuwają się od siebie. Wygrywa ta, która zostanie z niestłuczonym jajem.

Pisanki stare jak świat. Pierwsze znaleziska w Polsce datuje się na... X wiek

Źródło:TVN24

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto