Jak ty się właściwie nazywasz? Przedstawisz się naszym czytelnikom czy wolisz być Kortezem?
- Jestem Kortezem.
Skąd ten pseudonim Kortez?
- Każdy ma jakieś przezwisko, tego się nie wybiera.
Rok temu nazwano cię odkryciem radiowej Trójki. Czujesz się dalej odkryciem?
- Już trochę mniej, ale kilka dni po premierze „Zostań” poszedłem do Lidla po mleko w kapturze i z zakręconym szalikiem na twarzy, bo bałem się, że wszyscy mnie rozpoznają i będą zamieszki (śmiech)
Ale czujesz się artystą? Dobrym wokalistą?
- To akurat czuję. Nie żebym był jakimś mistrzem, ale robię to co mam w głowie i w sercu.
Pochodzisz z Iwonicza. Twoim zdaniem artystom z małych miejscowości jest trudniej zaistnieć? Jak to było w twoim przypadku?
Myślę, że nie ma znaczenia, skąd jesteś. Jeżeli masz parcie i wiesz co chcesz robić- to zrobisz to bez względu na to skąd pochodzisz.
Przepadłeś w Must be the Music…
- Ta... Byłem na precastingu w Rzeszowie, następnie przyjechałem do Warszawy, dostałem dwa razy nie i odpadłem zanim zaczął się program (śmiech)
Od kogo dostałeś NIE?
- Od Kory i Piotra Roguckiego.
No i koniec.
- No nie do końca. Wypadł za mną Paweł Jóźwicki i podjarany stwierdził, że jestem niezły. Chwilę pogadaliśmy i poprosił żebym wysłał mu swoje demo. Wysłałem mu z dziesięć pomysłów, które nagrywałem na telefon. Potem pojechałem do Warszawy i zacząłem porządnie nagrywać te numery.
Te demówki z dyktafonu i telefonu znalazły się na twojej debiutanckiej płycie?
- Jest na niej większość moich starych numerów. Jakieś 80 procent.
A nowe piosenki to które?
- „Z imbirem” i „Dla mamy”
Twoim pierwszym przebojem było „Zostań”. To bardzo osobisty utwór.
- Kiedyś ta piosenka nie wywoływała we mnie szczególnych uczuć. Powstała, bo zwyczajnie starałem się napisać ładną piosenkę. Dopiero później nabrała innego znaczenia. Jakiś czas temu dość rzadko widywałem się z moim synkiem. Kiedyś gdy pakowałem się na wyjazd do Warszawy, powiedział: „Zostań”. I to dopiero dało mi centralnie w ryj.
„Zostań” to twój ulubiony utwór?
- Nie. Mojego ulubionego numeru nie ma na tej płycie. Nie ma jeszcze tytułu i chwilowo jest o niczym, pracuję nad nim.
Kiedy go usłyszymy?
- Jak będzie gotowy.
Nowe utwory zajmują ci sporo czasu?
- To wszystko zależy. Czasem jestem w stanie zrobić nową rzecz w chwilę, no może w kilka godzin. Przychodzę do studia, siadam, lub siedzimy razem z Olkiem (Olek Świerkot- producent płyty Bumerang) i powstaje nowa rzecz.
Kto pisze ci teksty piosenek?
- Najbardziej pomogła mi w tym Agata Trafalska, która zajęła się mną po przyjeździe do Warszawy. Poświęciła mi sporo czasu, przebrnęła przez różne moje wiersze i zapiski. Powybierała i poukładała porozrzucane myśli i pomysły w zajebiste teksty. Oprócz niej pomoc zaoferowali: Ten Typ Mes, Roman Szczepanek i Anka Michalska.
Twoja płyta „Bumerang” powstała w ciągu roku. To długo czy krótko?
- Długo. Byłoby szybciej, ale okoliczności nie sprzyjały. Po pracy na budowie przychodziłem do studia i byłem zwyczajnie zmęczony. Na weekend jechałem do domu. Albo nie miałem czasu albo siły. Długo się to wlokło.
Pracowałeś na budowie?
- Pracowałem. Sporo się tam nauczyłem. Wiem jak wykręcić żarówkę, przerobić prąd, przykleić płytki (śmiech).
Ale już nie wymieniasz żarówek.
- No nie. W sierpniu tego roku zakończyłem temat budowy. Właściwie już w maju zacząłem się tam rzadziej pojawiać. Teraz udaje mi się żyć z koncertów…
To trochę dziwne zarabiać na budowie gdy jest się pianistą i puzonistą.
- Pianista, puzonista – tak się nazywa ludzi, którzy skończyli taki kierunek na instrumentalistyce. Do nich to bardziej pasuje. Ja sobie tylko pogrywam. Mam ochotę być lepszym. Chociaż grałem 8 lat na puzonie nie czuje się wybitnym instrumentalistą.
20 listopada zagrałeś w krakowskim Studio. Wybierasz się na koncerty do innych miast. Usłyszymy coś nowego?
- Nowego? Dwa miesiące temu wydałem dopiero pierwszą płytę (śmiech). Nie mam jeszcze nowszych rzeczy od piosenek z płyty „Bumerang”. Zagram ją w całości i dołożę kilka numerów z EPek. Zrobienie czegoś nowego zajmuje trochę czasu, którego ostatnio mam mało.
Podobno nie umiesz mówić, ale umiesz śpiewać. Zgadzasz się z tym?
- Fakt. Mogę nawijać jak mam fazę, ale zasadniczo nie lubię zbyt dużo gadać. Śpiewam tak jak umiem i robię to tak jak czuję.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?